Przejdź do głównej zawartości

Dzień jak codzień?

Wczoraj Lenka pierwszy raz od przyjęcia do szpitala skorzystała z krwi (pewnie od Was - bardzo dziękujemy:)). Musiała przyjąć osocze, bo układ krzepnięcia bardzo nam opadł.

Nie jest to niczym groźnym, ani nadzwyczajnym przy leczeniu chemią - tak po prostu ta terapia działa. Co organizm wyprodukuje (czy to zdrową piękną komórkę, czy blasta nowotworowego) chemia to tłucze bez litości. A więc spadające wyniki krwi świadczą również o działaniu leku.

Dziś spadła nam hemoglobina - do 7,5 - jutro dostajemy krew.

W ogóle ciekawe jak dzieci z białaczką zmieniają się po przyjęciu krwi. Zarumieniają się, oczy im błyszczą, rączki robią się ciepłe... Trochę jak małe wampirki :). Prawdziwe lekarstwo.

Dodatkowo doszły problemy z zaparciami i gazami. Oj, męczy się Lenka z tym trochę. A że apetyt wciąż dopisuje (szyneczka rulez, jakby ktoś pytał), to ma ten mały organizm, co trawić. Niestety dyskusja na argumenty z organizmem Leny nie ma żadnego sensu. Organizm wie swoje - JEŚĆ!
Doktor doradza pasienie jej flipsami, zamiast kanapeczek z szyneczką... Spróbujemy, ale może być ostro :)
Wish us luck :)*

*Joju, to dla Kena :)

Komentarze

  1. małe wampirki- się uśmiałam :))))))))
    nowy dzień już, więc wysyłam odrazu, nim pójdę spać, milion milionów przytulaków dla Leny i 120 kilo supermocy :) Lenka, Lenka, udźwigniesz to? :)
    Małgo (Espana)

    OdpowiedzUsuń
  2. ściskam mocno i kciuki trzymam nieustająco.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej trzymam kciuki, wszytko będzie ok. Jestem pewien :) Uściski od Laurki i Soniulki. Michał

    OdpowiedzUsuń
  4. Objawię publicznie swoją ignorancję, ale nie wytrzymam: co to są flipsy?
    Sciskam Was najmocniej. Lenka wyglada przeslicznie. Oby tak samo dobrze bylo ze wszystkimi wynikami. Kuciki trzymane.
    Madzia

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzymamy kciuki za male wampirki :-)
    Jesteście bardzo dzielne.
    Całusy od Kieszczyńskich

    OdpowiedzUsuń
  6. a chrupki kukurydziane o smaku bekonowym nie zastapilyby szyneczki? :)
    tysiac buziakow!

    OdpowiedzUsuń
  7. Madziu, no wiesz co? Flipsy to chrupki kukurydziane :)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Ken was thrilled (and grateful) he finally understood something on your blog. Trzymamy kciuki (even though no one gets the concept here :) )

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p