Przejdź do głównej zawartości

Ostatnia prosta?

Zaczynam oczywiście (znając skłonność losu do wyzłośliwiania się nad nami – no pamiętacie – „Mistrzowie Przepustek”) od kilkukrotnego splunięcia za siebie przez lewe ramię na niemalowane drewno trzymając jednocześnie kciuki wszelkich moich kończyn palczastych zaciśnięte i wykrzykując „Tfu, tfu”. A wszystko to dlatego, że po wczorajszych wynikach kontrolnej morfologii, coraz bardziej realnych kształtów nabiera perspektywa ostatniego nakłucia i wyjęcia Broviaca we wtorek 11-go maja.

Teraz część dla bardziej technicznych (albo już dzięki niniejszemu blogowi wyedukowanych) – Leukocyty 2300, Neutrocyty (to te od odporności) 1200, Hemoglobina 11,4, Płytki ok. 240 tys. Najważniejsze, że Lenkowe nieszczęsne (i ostatnio mocno nas rozczarowujące) enzymy wątrobowe są w granicach normy. Wszystko to razem pozwoliło Naszemu Doktorowi potwierdzić termin 11.05.2010. Więc trzymamy – i Wy trzymajcie – aby się udało dowieźć do 11-go dobre parametry i oby wszelkie infekcje i inne plagi omijały Lenkę dalekim łukiem do tego czasu jak i później na wieki!

A teraz bardziej po ludzku, trochę nas niepokoi mocno obniżony poziom odporności (tydzień temu było 3800 Leukocytów i 2400 Neutrocytów), bo biorąc pod uwagę zabieg chirurgiczny (nie jakaś tam wielka operacja ale wyciąganie rurki z okolic przedsionka serce jednak zupełną popierdułką nie jest), przy okazji którego może się przyplątać jakiś syf (tfu, tfu), to przydałoby się aby odporność była na maksymalnym poziomie. I ten spadek, w ciągu 1 tygodnia trochę dobrze nie wygląda. Nasz Doktor uspokaja, że to pewnie wynik infekcji która się prze Lenę przetoczyła ostatnio (w sobotę lało jej się z nosa, cały dom w chusteczkach ale pięknie sobie poradziła) i pewnie wyniki się podźwigną. Niemniej jednak, pomimo naszych sugestii, dawkowania leków nam nie zmniejszył (jedziemy dalej na 100%) i powiedział, że jeżeli przez zabiegiem poziom …-cytów będzie za niski to się zabieg przesunie – dla niego priorytetem jest podawania leczenia w odpowiedniej dawce. I tu muszę się przyznać, że zgadzam się z nim w 100%. No to czekamy i chuchamy. W poniedziałek rano USG żeby zobaczyć jak się tam rurka w Lenki ciałku miewa, a we wtorek jak dobrze pójdzie – bye, bye Broviac! Nareszcie będzie się można normalnie kąpać, może i pójść na basen (ale o tym cicho sza, bo jak się Nasz Doktor dowie to nas zmasakruje poczuciem winy:).
A tymczasem życie naszej prawie normalnej rodzinki toczy się w prawie normalnym trybie. Siostry Sisters kontynuują swój wielki eksperyment z naciąganiem do granic możliwości struny akustycznej i pedagogicznej cierpliwości rodziców, naciągają swoją opiekunkę (Pani Kasiu, jednak …. :) na pluszowe prezenty, budzą Lilę, prowokują kota, sprawdzają plastyczność i elastyczność swoich nosów, czół, etc, etc.

Jakoś musimy to przetrwać. Trzymamy się. A Wy trzymajcie kciuks, chuchajcie i elektro-bio-energo-hiper-dynamicznie posyłajcie w stronę Leny energię i MOC.

Komentarze

  1. OOoo tato przemówił;))) a już myślałam, że zapomniał...

    ale nic teraz chucham i zaciskam kciuki!!!!!

    Lenka ŁAP, git super malina energia do Ciebie leci!!!

    Pozdrawiam Kasia^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Posylam jak tylko moge,ile tylko moge- mocy do Leny.Kciuki zacisniete i nie puszcze nawet ,gdy zsinieja!!!Pozytywna energia leci w strone Leny!Napewno wszystko sie uda!!!Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaciskamy wszystkie kciuki ile sił wlezie. Towarki

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzymam kciuki z całej siły :) Musi się udać :)
    Pozdrawiam Sonia

    OdpowiedzUsuń
  5. Chuchamy , trzymamy kciuki i całujemy dziewczynki -malinki ,Wiolka:):):)

    OdpowiedzUsuń
  6. I MOC JEST Z WAMI !! ;-))
    ( i ma tam zostać na zawsze! )

    pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
  7. Cała MOC leci do Was od nas!

    OdpowiedzUsuń
  8. wow Tata przemówił :)
    ściskam mocno kciukasy Lenko!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. tysiąc razy tfu tfu przez lewe ramię, drugi tysiąc przez prawe- dla pewności. Zachuchane w domu wszystko w lustrze się przejrzeć nie można - pełne zaparowanie. I tak do wtorku w kółko, ale damy radę. uch ale będzie git, ale cii tfu tfu tfu tfu...

    OdpowiedzUsuń
  10. i na basenik!!!i my wkrótce... dzielne nasze kochane dzieciaki ...całuski w czółko dla Lenusi..Dorota

    OdpowiedzUsuń
  11. oj to chyba naaaaajdłuższa przerwa w pisaniu...mam nadzieję ze leniuchujecie :)

    Pozdrawiam Kasia^^

    OdpowiedzUsuń
  12. a może tak na chwile potrzymacie też kciuki za biednych maturzystów którzy stale dopingują Lenkę?? :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p