Przejdź do głównej zawartości

Miłość w czasach powodzi…

…możnaby Marqueza sparafrazować, patrząc co się dzieje dokoła, a od czasu do czasu ogniskując w rodzinne okolice. Siostry Sisters miłością wzajemną coraz bardziej wypełnione, coraz cudniej wypełniają nam nasz codzienny świat. Wśród tego potoku wzajemnych czułości, uścisków, zabaw, krzyków, śmiechów, wrzasków, uszczypnięć, strzałów z dyńki w głowę, plaśnieć otwartą dłonią w twarz, kalejdoskopu księżniczek, królewien, potworów, kotków, płyną na planie dalszym potoki wody i zalewają coraz większy kawał ludzkiego mikrokosmosu. Jakże człowiek, ta zarozumiała i pewna siebie istota, jest nadal jednak (na szczęście) bezbronny wobec siły natury. Człowiek ma Internet, nanotechnologie, genetykę, broń jądrową, promy kosmiczne i mogłoby mu się wydawać, że ma już wszystko pod kontrolą, ale wystarczy czkawka islandzkiego wulkanu albo trochę deszczu, który zacznie wylewać się z rzek, aby postawić go do pionu i pokazać my jego miejsce we wszechświecie. To krzepiące (moim osobistym zdaniem). To na szczęście nie pozwoli (mam nadzieję) człowiekowi pławić się w swojej pysze i żyć w jakże złudnym przeświadczeniu, że jest panem Ziemi. I to może zmusi człowieka żeby jednak z tą Ziemią zacząć budować jakieś bardziej partnerskie stosunki. Chociaż, właściwie po co. Moim zdaniem i tak ten rozbuchany i niekontrolowany rozwój ludzkiej cywilizacji w obecnym (a przyszłego nawet nie chcę sobie wyobrażać) kształcie i tempie, doprowadzi ludzkość do samozagłady, więc Ziemia i tak wygra.


Dlatego w tym strasznie metalicznym, brudnym, industrialno-cyborgenicznym świecie, trzeba dać sobie spokój z tą pogonią za pędzącą do przodu cywilizacją – i tak jej nie dogonimy – najwyżej na chwilkę, a ona zakręci nami i wypluje – i nauczyć się cieszyć takimi momentami jak na fotkach poniżej.






Komentarze

  1. Uwielbiam Siostry Sisters!!! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Siostry Sisters sa cudowne!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. a ja uwielbiam siostry Sisters, ich fajną mamę i styl pisania ich taty! Chłonę te zdania z zazdrością, że sama takich nie ułożyłam!
    Zdrówka i słońca dla całej czwórki! Ania

    OdpowiedzUsuń
  4. obawiam się że krzepiące to może być wyłącznie dla tych którym nie zalało całego dobytku. ale ładnie napisane.
    Siostry Sisters są rewelacyjne!

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam, własnie przeczytałam artykuł o Lence w najnowszym numerze Glamour, chciałam napisać, że razem z Państwem wierzę, że Lenka pokona chorobę, trzymam kciuki i będę śledzić postępy w leczeniu małej księżniczki :)) Gorąco pozdrawiam i przesyłam pozytywną energię :))
    Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. słodziaki dwa małe,pozdrowionka.Dorota

    OdpowiedzUsuń
  7. aj, zazdroszczę Wam już tej parki żyjącej w siostrzanej symbiozie :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p