No i niestety .... urodziny się nie odbyły. Na szczęście jubilatka zniosła to mężnie (to takie mądre dziecko) i zrozumiała, że w tej sytuacji nie było na to szans.
A sytuacja rozwinęła się w kierunku bardzo niefajnym. Od kilku dni Lena lekko pokasływała. Słuchałem przeróżnych hipotez co do źródła pochodzenia tego kaszlu, wygłaszanych przez mojego domowego House'a (czyli Honeyusię) jak również przez naszego rodzinnego House'a (ale w tym przypadku jest to światowej klasy fachowiec od ultra skomplikowanych schorzeń układu oddechowego), czyli babcię - każda z tych analiz kończyła się konkluzją, że to nic takiego. A jednak, wczoraj kaszel stał się trochę bardziej intensywny, a kiedy w nocy, czuwając nad spokojnym snem moich córek i pilnując ogniska domowego (bo Honeyuś się wybrała do psiapsióły), dotknąłem Leny czoła, temperatura mnie zaniepokoiła. Zmierzyłem i .... 38.4, zmierzyłem jeszcze raz - 38.2 Się zdenerwowałem! Ni z gruchy ni z pietruchy taka temperatura!? No to alarm, telefon do lekarza dyżurnego w szpitalu, konsultacje, okazuje się, że nasze oddziały zapchane, że nie da się dopchnąć szpilki, pani doktor sugeruje żeby Lenę przywozić do szpitala to może się ją da upchnąć na endokrynologii, ja że lepiej nie, ostatecznie stanęło na tym, że zostajemy w domu, aplikujemy ibuprofen i obserwujemy. Po podaniu leku, temperatura się uspokoiła i zaczęła spadać. Honeyuś załadowała Lenkę do naszego łóżka, żeby jej mierzyć temperaturę co 2 godz., ja się walnąłem na podłodze w salonie na macie niemowlakowej i tak przezipowaliśmy do rana. W nocy Lena strzeliła godzinny koncert kaszlu, zsiusiała się do naszego łóżka (Wiesz tatusiu, bo śniło mi się, że z Kasią robię siusiu w łazience), trzeba ją było całą przebrać, Matylda o 05:30 zasygnalizowała swoim tradycyjnym wrzaskiem fakt zagubienia w łóżeczku kubka z piciem - Honeyuś miała cudowną noc z 3 godzinami snu. Ja się wygniotłem od podłogi ale przynajmniej trochę więcej spałem.
A rano do szpitala - przecież dzisiaj mieliśmy termin nakłucia dolędźwiowego i słynnego Lenkowego urodzinowego mleczka. Nic z tego. Lena obudziła się już rano z gilem do pasa, kaszląca i charcząca, temp. w normie ale w szpitalu Nasz Doktor na pierwszy rzut oka ocenił, że się do niczego nie nadaje. Zaliczyliśmy tylko tradycyjny Hepamertz, zrobiliśmy morfologię i CRP i Doktor wygnał nas do domu abyśmy nie zarazili całego oddziału. Wynik CRP 1,4 - oznacza niestety, że tli się jakiś stan zapalny i Lena ma infekcję. Doktor zaaplikował nam od razu antybiotyk i walczymy. W ciągu dnia, temperatura niestety cały czas w okolicach 38, Lena charczy, kicha, smarka, gil się leje z nosa, zapas chusteczek kurczy się w zastraszającym tempie - ogólnie obraz nędzy i rozpaczy. Najgorsze, że dzisiaj nie dostaliśmy Methotrexatu - przerwa w podawaniu chemii zaczyna się niebezpiecznie wydłużać.
No i bankiet urodzinowy poszedł się ....
Pal licho - zrobimy bankiet później. Na razie najważniejsze jest żeby Lena się wygrzebała z tego badziewia i właśnie w tym kierunku proszę abyście ogniskowali swoje mentalne wysiłki. Niech się dziecko podźwignie błyskawicznie i wróćmy już na prawidłową trasę. Bo zaczynam się niepokoić. Lena musi jak najszybciej kontynuować leczenie.
No, to ode mnie tyle - keep ścisking your kciukas!!!
A sytuacja rozwinęła się w kierunku bardzo niefajnym. Od kilku dni Lena lekko pokasływała. Słuchałem przeróżnych hipotez co do źródła pochodzenia tego kaszlu, wygłaszanych przez mojego domowego House'a (czyli Honeyusię) jak również przez naszego rodzinnego House'a (ale w tym przypadku jest to światowej klasy fachowiec od ultra skomplikowanych schorzeń układu oddechowego), czyli babcię - każda z tych analiz kończyła się konkluzją, że to nic takiego. A jednak, wczoraj kaszel stał się trochę bardziej intensywny, a kiedy w nocy, czuwając nad spokojnym snem moich córek i pilnując ogniska domowego (bo Honeyuś się wybrała do psiapsióły), dotknąłem Leny czoła, temperatura mnie zaniepokoiła. Zmierzyłem i .... 38.4, zmierzyłem jeszcze raz - 38.2 Się zdenerwowałem! Ni z gruchy ni z pietruchy taka temperatura!? No to alarm, telefon do lekarza dyżurnego w szpitalu, konsultacje, okazuje się, że nasze oddziały zapchane, że nie da się dopchnąć szpilki, pani doktor sugeruje żeby Lenę przywozić do szpitala to może się ją da upchnąć na endokrynologii, ja że lepiej nie, ostatecznie stanęło na tym, że zostajemy w domu, aplikujemy ibuprofen i obserwujemy. Po podaniu leku, temperatura się uspokoiła i zaczęła spadać. Honeyuś załadowała Lenkę do naszego łóżka, żeby jej mierzyć temperaturę co 2 godz., ja się walnąłem na podłodze w salonie na macie niemowlakowej i tak przezipowaliśmy do rana. W nocy Lena strzeliła godzinny koncert kaszlu, zsiusiała się do naszego łóżka (Wiesz tatusiu, bo śniło mi się, że z Kasią robię siusiu w łazience), trzeba ją było całą przebrać, Matylda o 05:30 zasygnalizowała swoim tradycyjnym wrzaskiem fakt zagubienia w łóżeczku kubka z piciem - Honeyuś miała cudowną noc z 3 godzinami snu. Ja się wygniotłem od podłogi ale przynajmniej trochę więcej spałem.
A rano do szpitala - przecież dzisiaj mieliśmy termin nakłucia dolędźwiowego i słynnego Lenkowego urodzinowego mleczka. Nic z tego. Lena obudziła się już rano z gilem do pasa, kaszląca i charcząca, temp. w normie ale w szpitalu Nasz Doktor na pierwszy rzut oka ocenił, że się do niczego nie nadaje. Zaliczyliśmy tylko tradycyjny Hepamertz, zrobiliśmy morfologię i CRP i Doktor wygnał nas do domu abyśmy nie zarazili całego oddziału. Wynik CRP 1,4 - oznacza niestety, że tli się jakiś stan zapalny i Lena ma infekcję. Doktor zaaplikował nam od razu antybiotyk i walczymy. W ciągu dnia, temperatura niestety cały czas w okolicach 38, Lena charczy, kicha, smarka, gil się leje z nosa, zapas chusteczek kurczy się w zastraszającym tempie - ogólnie obraz nędzy i rozpaczy. Najgorsze, że dzisiaj nie dostaliśmy Methotrexatu - przerwa w podawaniu chemii zaczyna się niebezpiecznie wydłużać.
No i bankiet urodzinowy poszedł się ....
Pal licho - zrobimy bankiet później. Na razie najważniejsze jest żeby Lena się wygrzebała z tego badziewia i właśnie w tym kierunku proszę abyście ogniskowali swoje mentalne wysiłki. Niech się dziecko podźwignie błyskawicznie i wróćmy już na prawidłową trasę. Bo zaczynam się niepokoić. Lena musi jak najszybciej kontynuować leczenie.
No, to ode mnie tyle - keep ścisking your kciukas!!!
Lenuś najpierw Wszystkiego Najlepszego :) stówka Maleńka a najważniejsze czego Ci życzę to zdrówka!
OdpowiedzUsuńWalcz z infekcją dzielnie!
Królewna da rade, zawsze daje!:)
Pozdrowienia
Najlepsze życzenia dla Lenki !!! 100 lat!!!!
OdpowiedzUsuńSpełnienia najskrytszych marzeń i duuuuużo zdróweczka przede wszystkim ;-)))
Lenka, najlepsze życzenia urodzinowe, nie daj się temu świństwu!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za szybki powrót do zdrowia i do przerwanej chemii. A szpital omijajcie jeśli możecie. W domu jest lepiej, no i ten bankiet...
Powodzenia i słodkich snów - gdziekolwiek i jak długo będziecie spać tej nocy :-)
Kciuki zaciśniętę, ręce czerwone ale będę zaciskać do uzyskania głęboliego fioletu. Dla lenki urodzinowe zdrowotne buziaki. Trzymajcie sięęęęęę.
OdpowiedzUsuńPrzegońcie prędziutko tę infekcję! Trzymam kciuki i życzę dużo zdrówka! Całą dobrą energię wysyłam w waszym kierunku! Pozdrawiam, trzymaj się Lenko! :*
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego
OdpowiedzUsuńZdrówka i radości moc
Ciepłego słoneczka co dzień
Kolorowych snów co noc
Od cioci Renatki dla Lenki
Trzymamy kciuki z calych sil. Zdrowia i jeszcze raz zdrowia w dniu urodzin Ci zycze, Malutka. Jestes taka dzielna, ze na pewno szybko dasz sobie rade z ta infekcja.
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki z calych sił i jeszcze bardzo mocno....Lenko kochana raz jeszcze życzę Ci 100 latek i byś była zdrowa ...jesteś piękna :) ściskam Cie mocno!!iwona32
OdpowiedzUsuńLeneczko -WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!!!DUZO ZDROWKA I 100LAT !!!!Kochani sciskam kciuki najmocniej jak sie da!Lena da rade!Jak zawsze bedzie dzielna.Moc dobrej energii i pozytywnych fluidow plynie w strone Lenki....Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSto lat, sto lat, Lenko ;-)
OdpowiedzUsuńDużo pięknych dni przed Tobą, pozdrawiam gorąco i życzę duuuuzo zdrówka! ;-))
Lenko kochana, pełna mobilizacja i hop siup zdrowia wraca!!! Kciuki trzymamy wszyscy, wszystkiego najlepsiejszego i zdrowieeeeeeeej księżniczko piękna!!! :)
OdpowiedzUsuńMałgo
Ja też trzymam kciuki z całej siły. Wczoraj niestety nie mogłam nic napisać, więc robię to dzisiaj z samego rańca. Lenko wszystkiego najlepszego, dużo, dużo zdrówka i spełnienia marzeń z okazji Twoich urodzin:)
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się ciepło kochani:)
Sonia
Zaciskamy z całych sił!!!
OdpowiedzUsuńa bo tak rozgłosiliście te urodzinki Leny, że nawet gile, zarazki i temperaturka też chciały wpaść na imprezkę :/ ale trzymam kciuki, aby nieproszeni goście szybko sobie poszli, Lena byłą zdrowa jak rydz i miała przyjęcia na 102!Ania
OdpowiedzUsuńbiedactwo:( to też w taki dzień, gile i katary a sio!!!!!! wstretne, Lenka, kochana kruszynko, zdrowiej jak najszybciej!!! zdrówka, siły i spełnienia marzeń, dzielna z Ciebie istotka:) pozdrawiam całą rodzinkę! kciuki trzymam!!!!
OdpowiedzUsuńbedzie dobrze, promise:)
OdpowiedzUsuńUrodzinkowe Zyczenia dla kochanej Lenki wraz z mega dobrymi fluidami zdrowotnymi. Precz z choroba!!
OdpowiedzUsuńSciskam kciuki
Basia
Wszystkiego dobrego dla Lenki!
OdpowiedzUsuńMOCNO TRZYMAM KCIUKI!
Julia
CAŁA MOC NA LENĘ! Antybiotyk niech działa! Wyniki poprawiają a leczenie wraca jak najszybciej! Trzymamy za to kciuki!
OdpowiedzUsuńAniu trzymam kciuki i Jacus tez!!! Mam nadzieje, ze Swieta beda juz spokojne!!!Zycze Wam tego z calego serca!
OdpowiedzUsuńap77
STO LAT LENKO!!!!!!!przedzielna dziewczynko!!!!!!!!zdrowka ,zdrówka i jeszcze raz zdrówka!!!!!!!
OdpowiedzUsuńWszystko będzie dobrze Kochani! Kciuki trzymam z całych sił, masę energii dobrej przesyłam i sto lat szczęścia dla Lenki :-))) Mitelka
OdpowiedzUsuń