Przejdź do głównej zawartości

Rubinowe Gody

Tak, tak!
Choć bynajmniej nie nasze ;)
Ale będzie o miłości...

Dziś dzień upłynął pod hasłem 40 rocznicy ślubu Babci Krysi i Dziadka Leszka czyli rodziców Andiego. Na szczęście stan zdrowia dziewczyn pozwolił nam na uczestnictwo w tej rodzinnej uroczystości, bo po wczorajszych Matyldowych kaszlach mieliśmy lekkie obawy. (Tak na marginesie jesteśmy teraz niemiłosiernie objedzeni i nie wiem czy stan przeciążonego trawieniem umysłu pozwoli mi na wygenerowanie jakiejś fajnej notki, ale spróbuję ;))
Dziewczyny ubrane odświętnie (suknie! opaski! pantofelki!), a Matyl nawet pierwszy raz w życiu w kucykach, które nie dotrwały do końca imprezy - bawiły się cudnie. Dziadki i ich rocznice sobie, bo przecież nie wiedzą jeszcze małe gluty, jaka to praca i wysiłek stworzyć i utrzymać szczęśliwe małżeństwo - dla nich najważniejsze, że była ONA, czyli ukochana siostra cioteczna Maja ;). Lokal na szczęście był duży i pusty, więc dziewczęta ganiały się w tych kiecach i pantoflach po całej sali, chowały pod stolikami, bawiły w serwowanie śniadań i obiadów... Matyl odśpiewała zestaw kolęd w pełnych wersjach za co zebrała rzęsiste brawa. Uśmiechała się po nich łaskawie - jak prawdziwa gwiazda. Generalnie ubaw po pachy...
Tymczasem my, świadomi wagi chwili oddaliśmy się oprócz obżarstwa również refleksji.
Wiadomo, że w życiu każdego zapewne małżeństwa są wzloty i upadki. Są chwile trudne i te, które wspominamy z rozrzewnieniem. Nie mam złudzeń co do tego, że bardzo trzeba się starać by wytrwać ze sobą i przy sobie tyle czasu. Ale autentycznym spoiwem i podstawą jest w tym wszystkim miłość. I tę fajną, młodą, prawdziwą Miłość dziś widzieliśmy. Kochani Rodzice i Dziadkowie jeszcze raz wszystkiego dobrego! Wierzymy, że najgorsze chwile już za nami wszystkimi!

Niech tylko jeszcze Tata dotrze wreszcie na emeryturę i czekamy na Złote Gody za 10 lat! ;)






Komentarze

  1. Wszystkiego najlepszego dla rodziców Andiego! Moi za rok będą 40-tkę świętować :)
    A ja dopiero teraz zauważyłam jak dziewczynki są bardzo do taty podobne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie napisane i piękna uroczystość.
    A dziewczynki podobne moim zdaniem po równo i sprawiedliwie i do mamy i do taty

    OdpowiedzUsuń
  3. :):):):) pozdrawiam super rodzinkę :):):):)

    OdpowiedzUsuń
  4. aż łezka się w oku kręci ...!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p