Przejdź do głównej zawartości

Takie małe nic

Dziś będzie króciutko, bo zmęczonam.

Dziś Lenka zafundowała mi trochę kapryszenia i humorków. Piszę "mi", bo p. Kasię jakoś ominęło i Ojca, szczęśliwie też. Tylko ja dostąpiłam zaszczytu małej chanderki, tulasków i łkań w Mamusię.
A co tam, w końcu nie będzie to trwało wiecznie.

Lenka dziś była troszkę zmęczona, senna. Nie wiemy czy to sterydy, czy po prostu taki dzień...

Cóż, może teraz trochę tak będzie...

A dla urozmaicenia - Matyl zjadła dziś z kolei plastokulki. Niestety nie mogę znaleźć tego w necie, co by Wam zobrazować. Takie piankowe cuś...
Teraz czekamy na kupę :)))
Z oka tego dziecka nie można spuścić, a niby z wiekiem się mądrzeje... Podobno... I niektórzy, najwyraźniej ;)

Komentarze

  1. bardzo za wami tesknimy i zwłaszcza za Leną!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nastepny dzien pelen przygod!:)Pozdrowienia dla dzielnej mamy:)Buziak dla Lenki:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ania co się dziwić lence, że umęczona jak my wszyscy w deprsji jesiennej, pomór normalnie. Choroby, sok malinowy i cytryna znika z półek, że o imbirze nie wspomnę... a co do matyla... no kochana smakosz wam rośnie! Po persilu nic nie było? Te jakieś tam ludki na bank wyjdą z ciałka inną drogą niż w nie weszly :) Matyl mały odkrywca :)
    Lenuś dla Ciebie garść energi która we mnie pozostała w te jesienne dni ( dziecko moje ząbkuje i skutecznie wytraca moje zapasy) oddaję ci lenutku to co mi zostalo i niech ci się humorek poprawi i siła powróci! Yo!
    Matka a ciebie całuję i dzięki za fajne pogaduchy ostatnio :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p