Przejdź do głównej zawartości

Kolejny "zwykły" dzień

Jeśli można nazwać zwykłymi dni w naszych obecnych życiowych okolicznościach. Ale nie tragizujmy, cieszymy się tym co mamy, a mamy przecież bardzo wiele - dwójkę hiper-energetycznych, rozbawionych, przekrzykujących się małych istotek, wypełniających swoim życiem i energią cały nasz (i ich ukochanej opiekunki Kasi) świat po sufit, aż się czasami nawet przelewa.
O poranku mały horror - Lena zwymiotowała przy śniadaniu. Mama i Kasia - przerażenie! Szybko okazało się, że starała się jak najszybciej zjeść swoje śniadaniowe kanapki, żeby już móc zacząć jeść poranne ciasto, które zaczęła już jeść Matylda, że w efekcie jej układ trawienny (a być może jeszcze przełyk, bo śniadanie jeszcze nie zdążyło dotrzeć do trawiennego) nie wyrobił i powiedział "hold your horses, Lena, nie dam rady" i .... nie dał rady. Lena szybko pozbierała się do kupy i zaczął się normalny dzień - czyli galopady po mieszkaniu, wyrywanie sobie zabawek, "Zuzia, lalka nieduża...", "Jedzie pociąg z daleka...", etc, etc....
Zbyt wiele się nie wydarzyło w ciągu tego "zwykłego" dnia - nie będę więc kreować tu jakichś sztucznych bytów literackich. Bardzo miły pełno-rodzinny czas.

Komentarze

  1. Ojeju !to Lenka rankiem troszke postraszyla:)Dobrze ,ze sie wszystko dobrze skonczylo,fajnie ze wszystko jest w porzadku,ze humorki i energia dopisuja:)Serdecznie pozdrawiam,buziaczek dla Lenki:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p