Przejdź do głównej zawartości

Pierwszy dzień lata

Nie powiem - mogłoby być cieplej. Choć ciutkę.
Na szczęście nie pada, choć wiem, że prognozy nam tu wieszczą zlewę w najbliższych dniach.
Na razie dajemy radę.
Wczoraj była całkiem znośna pogoda i dziewczyny potaplaly sie nawet trochę w morzu, a my popracowaliśmy nad opalenizną.
Dziś już gorzej - przenikliwy zimny wiatr skreślił plany na plażowanie i skończyło się wycieczką rowerową do Władysławowa.
A tam już wielkomiejskie atrakcje, wciąż bez kolejek, bo przed sezonem, tez przejezdne, co w sezonie jest niemozliwe, więc korzystamy ile wlezie. Dziś był wypasiony plac zabaw - odpłatny, a jakze, choć dostaliśmy zniżkę za trójkę dzieci ;). W planach, na wypadek braku skwaru, jeszcze wesołe miasteczko i basen "z rurami".
Dziewczyny nie narzekają na towarzystwo, bo rodzina już się zameldowała na miejscu, więc jest i Maja i Wicek i Celinka, która wczoraj, notabene, świętowała drugie urodzinki.
Leniwie sobie tutaj spędzamy czas, przerywany nerwowymi komentarzami dotyczącymi siły wiatru. A więc donoszę - na razie wieje słabo, a u nas wszystko dobrze :).

Komentarze

  1. No to się cieszę. Niech dalej będzie dobrze. I może jakaś fotorelacja co?:)
    A tak w ogóle specyfika polskich wczasów na wybrzeżu mnie rozwala - te płatne place zabaw i inne dziwactwa;)

    OdpowiedzUsuń
  2. świetnie!!!my się wywczasowaliśmy...a teraz kichamy i pokasłujemy sobie...takie tam przeboje...pogody życzymy i całuski przesyłamy...Chojnaccy

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie że jesteście tam w super miejscu. Oby ta pogoda jednak dopieściła a jak nie to i tak będą diewczyny dużo na dworze tyle, że w kaloszach...
    Całuje i słońca słońca słońca.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p