Jakoś mnie wena omija jak się nic ciekawego/nieoczekiwanego/dramatycznego/wybrzuszastego nie dzieje wokół Leny i nas i jakoś tak nie pisałem ostatnio. Na pewno zwolennicy teorii (lansowanej zresztą przeze mnie z uporem maniaka), że pisałem tylko pod konkurs Blog Roku, znajdywali w mojej nieobecności w eterze potwierdzenie swoich przypuszczeń ale tak naprawdę to nie mogłem się zmusić. Jak już siadałem przy komputerze, to (może z powodu tej zaciekłej i przewlekłej zimy, która mnie już wyprowadzała z równowagi) przychodziły mi do głowy tylko przemyślenia, które bardziej by się nadawały na bloga p.t. „Jak zdołować wszechświat w weekend”, „Depresja dla początkujących” albo na ten szumnie przeze mnie anonsowany (pewnie nigdy nie powstanie) „Ja vs. Świat”. Poza tym, mam już taką przywarę, że jak zasiądę do pisania, to słowotryskam na lewo i prawo i mój pst zajmuje 150 wierszy i jego pisanie zajmuje mi przynajmniej godzinę. No ale w końcu dziś zauważyłem w jakimś komentarzu, leciutki (by nie rzec drobniutki) zew tęsknoty za moją obecnością na blogu, no to się zmobilizowałem.
Spokojnie, spokojnie, niech włos Wam się nie jeży na głowach, niech gęsia skórka jeszcze poczeka w oczekiwaniu na thrill i emocje – nie będzie nic krew w żyłach mrożącego. Aczkolwiek, tytuł jest jak najbardziej na miejscu. Ale zacznę od alegorii anty-chronologicznej tytułem wprowadzenia. Od długiego już czasu (o jakże cudowna to okoliczność), na pytania wielu pytających „Co u Was słychać?” (odczytując w domyśle, że chodzi głównie o status galaktyki Lenowo) odpowiadam prawie jak automat , że „Wszystko dobrze”, że „Wszystko idzie zgodnie z planem”, że „Przeżywamy bardzo już długi (jak na nasze standardy oczywiście) okres stabilności, żadnych infekcji, żadnych gwałtownych pogorszeń wyników”, etc. No i tak się już trochę do tego przyzwyczailiśmy, że jest tak spokojnie i fajnie. I co tydzień morfologia O.K. (no powiedzmy, że od czasu do czasu jakiś spadek do poziomu ocierającego się o lekki niepokój, ale w żadnym wypadku panikę) i pozostałe parametry O.K., od czasu do czasu podwyższone enzymy wątrobowe, generalnie chill. Aż tu dzisiaj nastąpił atak z nieoczekiwanej strony tychże właśnie wątrobowych. Honeyuś słuchając wyników aż kazała sobie powtórzyć. Wątrobowe 500, przy normie ok. 50. 10 razy przekroczona norma!! Jutro Lena rano znowu melduje się rano w szpitalu i będą jej dożylnie (a właściwie do-Broviacowo) podawać hepatil (lek wspomagający pracę wątroby, który normalnie sobie codziennie małymi tabletkami łykamy w domku). No żesz… Niestety, w związku z tym, leki STOP (na razie tylko dzisiaj i miejmy nadzieję, że tyko dzisiaj, bo przerwanie kuracji na dłużej to niefajna okoliczność). Skąd to się wzięło?! Staramy się Lenę odżywiać lekko, unikamy smażeniny, do tej pory te enzymy utrzymywały się w granicach 40 – 60, a tu nagle taki strzał! Ten ludzki organizm to jednak zagadka. A Dr. House to ściema dla naiwnych. A w związku z tym, wszelkie moce mistyczno-organiczne, wszelki transfer energii kierujemy w stronę Lenki brzucha gdzie rezyduje organ zwany wątrobą i delikatnie, aczkolwiek stanowczo perswadujemy żeby przestała się wygłupiać, wróciła do normy i pozwoliła Lenie spokojnie kontynuować leczenie, a nam spać i oddychać spokojnie. I to tyle ode mnie, pisałem to ja, Andy_Ojciec, vel Honeyś aka Andy.
Spokojnie, spokojnie, niech włos Wam się nie jeży na głowach, niech gęsia skórka jeszcze poczeka w oczekiwaniu na thrill i emocje – nie będzie nic krew w żyłach mrożącego. Aczkolwiek, tytuł jest jak najbardziej na miejscu. Ale zacznę od alegorii anty-chronologicznej tytułem wprowadzenia. Od długiego już czasu (o jakże cudowna to okoliczność), na pytania wielu pytających „Co u Was słychać?” (odczytując w domyśle, że chodzi głównie o status galaktyki Lenowo) odpowiadam prawie jak automat , że „Wszystko dobrze”, że „Wszystko idzie zgodnie z planem”, że „Przeżywamy bardzo już długi (jak na nasze standardy oczywiście) okres stabilności, żadnych infekcji, żadnych gwałtownych pogorszeń wyników”, etc. No i tak się już trochę do tego przyzwyczailiśmy, że jest tak spokojnie i fajnie. I co tydzień morfologia O.K. (no powiedzmy, że od czasu do czasu jakiś spadek do poziomu ocierającego się o lekki niepokój, ale w żadnym wypadku panikę) i pozostałe parametry O.K., od czasu do czasu podwyższone enzymy wątrobowe, generalnie chill. Aż tu dzisiaj nastąpił atak z nieoczekiwanej strony tychże właśnie wątrobowych. Honeyuś słuchając wyników aż kazała sobie powtórzyć. Wątrobowe 500, przy normie ok. 50. 10 razy przekroczona norma!! Jutro Lena rano znowu melduje się rano w szpitalu i będą jej dożylnie (a właściwie do-Broviacowo) podawać hepatil (lek wspomagający pracę wątroby, który normalnie sobie codziennie małymi tabletkami łykamy w domku). No żesz… Niestety, w związku z tym, leki STOP (na razie tylko dzisiaj i miejmy nadzieję, że tyko dzisiaj, bo przerwanie kuracji na dłużej to niefajna okoliczność). Skąd to się wzięło?! Staramy się Lenę odżywiać lekko, unikamy smażeniny, do tej pory te enzymy utrzymywały się w granicach 40 – 60, a tu nagle taki strzał! Ten ludzki organizm to jednak zagadka. A Dr. House to ściema dla naiwnych. A w związku z tym, wszelkie moce mistyczno-organiczne, wszelki transfer energii kierujemy w stronę Lenki brzucha gdzie rezyduje organ zwany wątrobą i delikatnie, aczkolwiek stanowczo perswadujemy żeby przestała się wygłupiać, wróciła do normy i pozwoliła Lenie spokojnie kontynuować leczenie, a nam spać i oddychać spokojnie. I to tyle ode mnie, pisałem to ja, Andy_Ojciec, vel Honeyś aka Andy.
!!!
OdpowiedzUsuń:)
Małgo
Ojciec wróciłeś :) juhu :) A wątroba powiedz proszę, niech się wyluzuje, bo nie potrzeba nam tu na blogu skoków adrenaliny, bo jest wiosna i spokój ma być. buziak dla wątroby,a co... niech ma na zachętę...
OdpowiedzUsuńKciukasy za lenkową wątróbkę w takim razie. Niech się nie wygłupia...
OdpowiedzUsuńwątróbka-mamusia organizmu, też ma czasem prawo tupnąć nóżką i się zezłościć. Trzeba ją wtedy pogłaskać i uspokoić. Moc pogłaskań dla Lenkowej wątróbki przesyła mama Oliwki wraz z Oliwką, co to od września zasuwa do zerówy :)
OdpowiedzUsuńLeneczko sciskam mocno kciuki!!!
OdpowiedzUsuńo kurcze!!!u nas trochę spadły ,ale jeszcze czekamy...a pizza i lody kiedy?pozdrowionka i całuski w Lenkowy brzuszek..D i G
OdpowiedzUsuńorany, co za dziwny komentarz wbiłam wczoraj hehe :D miało być, że kciuki i moc i wszystko ślę, a tylko !!! zostało :D ale dziś także moc wysyłam! :)
OdpowiedzUsuńMałgo
Trzymam kciuki za wątróbeczkę i całą resztę narządów ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
trzymam kciuki by szybko leczenie ruszylo dalej.moj 4,5 latek(tez na podtrzymaniu) nie reaguje wcale na hepalil doustny-dostaje 3xdz Liv.52 i trzyma sie na razie(tylko jak kiedys mial 150% to potem 2 tyg przerwy bo watroba siadla)
OdpowiedzUsuń