Przejdź do głównej zawartości

Pani Sowa i Pan Słoń

- Mamaaaaa!!! Mamaaaa!!! -Matylda zrywa nas o 0:30...
- Mama, boję się, psitul - a więc półprzytomna w środku nocy tulam. Próba wyjścia - krzyk. Tulam znowu. Kładę się na małym, za krótkim zdecydowanie na mnie łóżeczku i tulam jak tylko mogę.
Lena w półśnie wyłazi ze śpiworka i uwala się bez przykrycia w drugim końcu łóżka...
Przekręcam, wracam do Matyli, która podejrzliwe łypie na mnie ze swojego łóżeczka...
Wreszcie, zasnęła - jest 1:30, ja zasypiam o 2.00.
O dzięki Ci losie za wcześnie wstającego Ojca Dziecom, który o godzinie 7.10 zagospodarowuje rześką, świeżutką i wypoczętą Matyldę. Lena wciąż smacznie śpi.
O 8.00 pobudka.
- Mamo - Matyl stoi przy mnie jak wyrzut sumienia z książeczką w dłoni. - Ja siem w nocy bojałam, a Ty wyśłaś - spojrzenie pełne wyrzutu, mam ochotę schować się pod kołdrę.
- Czego się bałaś kochanie?
Matylda patrzy na mnie z wyrzutem - Tam była SOWA -.
Rany...
Matyl od razu obrazuje mi sytuację.
- Mamo, zobać, tu są oci w śufladzie - pokazuje ilustrację z dzierżonej w dłoni książeczki - To SOWA. I ona była u naś w nocy.
O rany, faktycznie - oczy w szufladzie. Czytam więc wierszyk o chłopczyku co się bał w nocy, ale potem zdecydował, że jednak woli spać. Zupełnie odwrotnie niż Matylda, która najwyraźniej jest podekscytowana pobytem sowy w jej pokoju.
- I niedźwiedź, mamo. Niedźwiedź ma ostje ziemby, wieś?
Straszna Sowa.
I Straszny Niedźwiedź.
Nagle wpada mi do głowy pomysł.
- Matylku, a gdybyś miała swoją sowę, to może ta druga, której się boisz, wcale by nie przyszła?
Matyl przytakuje z entuzjazmem.
Dołącza się Lena, w szlafroku na lewą stronę, która też strasznie chce sowę, tak, tak.

Niestety, dziś miałam wyjątkowo długi dzień w pracy - docieram do domu przed 19.00.
Bez sowy, jak się domyślacie ;)

Ale nie ma to jak inwencja i teraz będę się chwalić.
To wyprodukowałam ja - Jarząbek Wacław :)
I to w ciągu półgodzinnego pobytu Matli w wannie.
Pani Sowa - tadam!




- Mamo, też chcę Sowę... - Lena wykorzystuje sytuację.
- To może jakieś inne zwierzątko? - nie chce mi się robić drugiej sowy.
- Słonia, Mamo. Zrobisz mi Słonia?

Mówisz - masz :)



Komentarze

  1. Wow!Pogratulowac zdolnosci manualnych Aniu:)Fajne te Wasze dzieciaczki...:)Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ania, SZACUN!!!!!
    Ja też chcę sowę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne, marnuje się talent, marnuje:)
    Pozdrowienia dla baaardzo dzielnych dziewczynek, ich uzdolnionej mamy i dla taty oczywiście też. Trzymajcie się cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahhahahahhaha, przepiękne zwierzaki!!!!!
    Jak dla mnie bomba :D
    Małgo

    OdpowiedzUsuń
  5. och, takiego pluszaka to chyba dziewczyny zachowają na zawsze :)
    piękna sowa i piękny słoń!

    Ola

    OdpowiedzUsuń
  6. Aniu jesteś mistrzem świata. Gratulacje. Towarki

    OdpowiedzUsuń
  7. Ania, ja chcę konika:-) super pluszaki! Mitelka

    OdpowiedzUsuń
  8. Ania, jestem pod wrażeniem.
    A Maciek chce delfinka !(ewentualnie rekinka, wielorybka, orkę, rybkę, błazenka.... zainspirowałaś mnie, może sama wezmę się za rękodzieło...)
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. w dzisiejszych czasach taka uzdolniona mama to rzadkość...brawo!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Super zwierzaki Ci się udały Aniu:)Tylko pozazdrościć talentu i pomysłu:)Chyba spróbuję sama też coś zrobić :)
    Pozdrawiam Sonia

    OdpowiedzUsuń
  11. Niezwykle Pani utalentowana artystycznie:) pozazdrościć i gratulować:) monika

    OdpowiedzUsuń
  12. świetne!!!rewelacja!!najpiękniejsze zwierzaczki świata!!Dorota i Gabryś

    OdpowiedzUsuń
  13. Dziewczynki sa lucky, ze maja takich fajnych, tworczych, z poczuciem humoru Rodzicow:) Twoje Aniu "zieziatka" (tak mowila swego czasu na zwierzatka moja cora jak byla w wieku Matyli) sa super!

    OdpowiedzUsuń
  14. dobre, dobre; kreatywne :), gratulacje

    OdpowiedzUsuń
  15. No widzisz Honeyuś, jest pełen entuzjazm, znaczy się popyt potencjalny też - wchodzimy w to - szukajcie od wtorku naszych nowych produktów na Allegro i reklam w TV Mango!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  16. P.S. - tylko coś ta Twoja wspólniczka mało entuzjastyczna - tylko jakieś tam "dobre, dobre" zamiast "genialne! fantastyczne!" To chyba przez to kolano :)

    OdpowiedzUsuń
  17. zamawiam ,zapłacę każdą cenę...Dorota

    OdpowiedzUsuń
  18. :) cholera Ania zamawiam Cię na warsztaty dla Mam - nauka kreatywności w weekend, które mam nadzieję kiedyś zorganizuję :) Należy zabrać- skarpetę, guziki, nitkę i włóczkę. :) Dobrze że Lenkowe wyniki łaskawe. ufff. i włoski pięknie rosną. Jednak nie czarne i kręcone... zaakceptowała taki obrót sprawy? kiss

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O chorobie przystępnie

Ktoś mnie tu kiedyś poprosił, żebym napisała o białaczce i leczeniu, tak, by można to było zrozumieć. Nie jest to łatwe, ale spróbuję. Tylko uwaga - będzie dla wytrwałych :) A więc tak... Białaczka bierze się z niczego. Może trafić każdego i nie możemy temu zapobiec :(. Od pojawienia się choroby, do wystąpienia pierwszych objawów, mija zazwyczaj ok 2-3 tyg. W tym czasie dziecko zazwyczaj łapie infekcję za infekcją, jest osłabione, blade, często występuje ból stawów i siniaki. Piszę to z doświadczenia mojego i innych rodziców na oddziale. Lekarze często odwlekają zrobienie morfologii - "żeby niepotrzebnie nie kłuć dziecka". Cel szczytny, ale niestety w przypadku białaczki może doprowadzić od sytuacji takiej jak nasza - bezbronny organizm atakuje sepsa . Tymczasem w zwykłej morfologii z rozmazem (koszt ok. 20 zł) można już zobaczyć nieprawidłowości. A na pewno można wykluczyć białaczkę przy przy prawidłowych wynikach. Ale cóż... Białaczki nie można wyleczyć inaczej niż chemią, ...

Znak życia :)

Ponieważ od czasu do czasu pojawiają się komentarze wyrażające zaniepokojenie naszym milczeniem postanowiłam wprowadzić mały update ;). Tak, żyjemy i mamy się dobrze, a w szczególności - Lenka ma się dobrze, a nawet świetnie. Nie choruje właściwie w ogóle (tfu, tfu ;)), kolejne kontrole nie wykazują żadnych nieprawidłowości, super się rozwija i fizycznie i intelektualnie. Uwielbia narty (właśnie dziś startuje w lidze zakopiańskiej, więc kciukasy poprosimy), gimnastykę artystyczną (ach te szpagaty na ścianie!) i pływanie. Za dwa i pół miesiąca skończy 10 lat i od jakiegoś czasu wgłębia się w historię swojego bloga, więc trochę muszę już myśleć o tym, że to nie NASZ (rodziców) blog, ale głównie Lenki ;). Namawiam ją by sama zaczęła pisać, ale chyba nie wie jak zacząć ;). Może ten dzień kiedyś nadejdzie i usłyszycie jej wersję - o dziwo sporo pamięta... Tymczasem przyjmijcie nasze najlepsze życzenia na Nowy Rok 2015! Zdrowia, zdrowia i jeszcze więcej zdrowia :) I trochę fotek z o...

Wstęp

Lenka zachorowała na początku 2009, zaraz po swoich 4. urodzinach. Od kwietnia rozpoczęliśmy walkę o jej życie. Po dwóch latach i 4 miesiącach od diagnozy Lenka zakończyła leczenie farmakologiczne i po kolejnych pięciu latach została uznana za zdrową. W sumie walka z chorobą zajęła nam 7 lat, 3 miesiące i 22 dni.  Lenka teraz jest zdrową, już dorosłą dziewczyną, a my chcielibyśmy, by ten blog pomagał innym walczącym z tym paskudztwem. Bądźcie dobrej myśli!