Eh...
Znowu naczekałyśmy się w szpitalu. Choć tym razem gładko przeleciałyśmy przez Izbę Przyjęć, to Doktora widziałyśmy tylko na kiwnięcie dłonią. Przelatywał od seminarium do odprawy - dobrze, że nam po drodze zlecenie na morfologię wyprodukował.
Ale co się naczekałyśmy - to nasze.
Fakt, później trochę samowolnie się oddaliłyśmy bez badania, ale jak usłyszałam, że znowu gdzieś utknął na co najmniej 40 min. poddałam się :(.
Dużo roboty mam ostatnio - wiadomo, dziecko najważniejsze, ale jak człowiek ma w perspektywie siedzenie po nocy, bo spędził upojne 3 czy 4 godziny w szpitalu, to coś mnie skręca.
System leczenia w Polsce najwyraźniej zakłada, że jedno z rodziców po prostu w takiej sytuacji nie pracuje. Nieważne, że przysługuje mi jedynie 60 dni zwolnienia na chore dziecko i że zasiłek pielęgnacyjny wynosi 152 zł miesięcznie.Nie chcę narzekać, ale przydałaby się po prostu drobne systemowe ułatwienia.
System zakłada, że jak już wejdę do szpitala, to spędzę tam cały dzień. A chodzi jedynie o badanie lekarskie (fakt - specjalistyczne badanie) i pobieranie krwi. Czas rodzica się nie liczy. Wiem, ze lekarze są strasznie zarobieni - oddziały przepełnione, masa nowych przypadków - ale po prostu nie wierzę, że nie da się inaczej. I dzieci i ich rodzice wystarczająco dużo już przerobili. Należy im się trochę normalności.
Konia z rzędem temu, kto to wreszcie wyprostuje.
Lena trzyma się dzielnie na swoich 2100 leukocytach i (aż) 1200 granulocytach! A więc dalej jedziemy 100% dawki.
Znowu naczekałyśmy się w szpitalu. Choć tym razem gładko przeleciałyśmy przez Izbę Przyjęć, to Doktora widziałyśmy tylko na kiwnięcie dłonią. Przelatywał od seminarium do odprawy - dobrze, że nam po drodze zlecenie na morfologię wyprodukował.
Ale co się naczekałyśmy - to nasze.
Fakt, później trochę samowolnie się oddaliłyśmy bez badania, ale jak usłyszałam, że znowu gdzieś utknął na co najmniej 40 min. poddałam się :(.
Dużo roboty mam ostatnio - wiadomo, dziecko najważniejsze, ale jak człowiek ma w perspektywie siedzenie po nocy, bo spędził upojne 3 czy 4 godziny w szpitalu, to coś mnie skręca.
System leczenia w Polsce najwyraźniej zakłada, że jedno z rodziców po prostu w takiej sytuacji nie pracuje. Nieważne, że przysługuje mi jedynie 60 dni zwolnienia na chore dziecko i że zasiłek pielęgnacyjny wynosi 152 zł miesięcznie.Nie chcę narzekać, ale przydałaby się po prostu drobne systemowe ułatwienia.
System zakłada, że jak już wejdę do szpitala, to spędzę tam cały dzień. A chodzi jedynie o badanie lekarskie (fakt - specjalistyczne badanie) i pobieranie krwi. Czas rodzica się nie liczy. Wiem, ze lekarze są strasznie zarobieni - oddziały przepełnione, masa nowych przypadków - ale po prostu nie wierzę, że nie da się inaczej. I dzieci i ich rodzice wystarczająco dużo już przerobili. Należy im się trochę normalności.
Konia z rzędem temu, kto to wreszcie wyprostuje.
Lena trzyma się dzielnie na swoich 2100 leukocytach i (aż) 1200 granulocytach! A więc dalej jedziemy 100% dawki.
nas to czeka w czwartek...a co ich to wszystkich obchodzi?tragedia...pozdrawiam ciotka Dorota
OdpowiedzUsuńSuper Lenka!!!
OdpowiedzUsuń