Przejdź do głównej zawartości

Przedurlopowy pośpiech

Powoli zaczyna się przedurlopowe ciśnienie. Załatwić to, kupić tamto, pamiętać o tym, etc. Wszystko fajnie gdyby nie fakt, że zaraz zaczynają się warszawskie ferie i siarczysty mróz wyczyścił ostatnio wszystkie sklepy z wszelkich mrozo- i śniego-ochronnych produktów (graniczy z cudem na przykład kupienie teraz rękawiczek narciarskich dla dzieci, sprzedawcy w sklepach patrzą na nas z pobłażliwym uśmieszkiem i odpowiadają – „Owszem, były bardzo ładne i ciepłe rękawiczki jeszcze niedawno”). Do tego jakże sprzyjająca przemieszczaniu się pomiędzy rozrzuconymi sklepami na terenie Warszawy pogoda. Dzisiejszy, kolejny atak śniegu znowu sparaliżował miasto. Ja w pracy młyn związany z przedurlopowym czyszczeniem zaplecza/przedpola – nie wiem w co mam włożyć ręce. I jeszcze dodatkowo zdarzają nam się przygody taka jak dzisiaj – dzwoni Honeuyuś, odbieram – a ona, mrożącym mi krew w żyłach, tudzież stawiającym mi włosy na głowie dęba głosem mówi – „Niestety, sprawa poważna i pilna” – ja już zlany potem – coś się dzieje z Leną, w głowie kręcą się natychmiast filmy oparte o katastroficzne scenariusze - a ona „Pojechałam do Złotych Tarasów, zaparkowałam na parkingu podziemnym (a tam płatne bramki), pochodziłam po sklepach a kiedy chciałam wyjeżdżać zauważyłam, że zapomniałam z domu portfela – jestem bez grosza – RATUJ bo nie mam jak stąd wyjechać” – wypuściłem powietrze jak z balona – uff, na szczęście taka mała pierdoła – ciach w tramwaj (nie będę przecież wyciągał samochodu z parkingu, bo przejechanie tych 2 km zajmie mi godzinę) – i pędzę rescue moją żonę. Przecież nie zostawię jej samej, bo jeszcze zacznie szukać w galerii handlowej sponsora wyjazdu z parkingu, a znajdzie sponsora wyjazdu na Malediwy i jutro dostanę kartkę pocztową z palmą na tle lazurowego morza o treści „Ta przygoda odmieniła moje życie, zaopiekuj się dziewczynkami”:)). No i właśnie w takim lekkim ciśnieniu upływają nam (a właściwie mnie, bo Honeyuś właśnie się wybrała na wino z koleżanką) te ostatnie dni przed urlopem. Dlatego dziś post krótki, bo musze pracować.

Z kronikarskiego obowiązku, informuję, że Lena czuje się dobrze, choć trzyma się jej cały czas dziwnej proweniencji katar i odkasłuje non stop coś – oprócz tego żadnych objawów niczego. Zaczynamy podejrzewać, że to jakaś dziwna quasi-alergiczna reakcja na wysuszone kaloryferami powietrze w domu. I tego się trzymamy. Nie ma to jak się zaprogramować na sukces!

Dzisiaj Siostry Sister po raz pierwszy zaliczyły wizytę u dentysty. Były bardzo dzielne (znam to tylko z relacji), a wręcz wydawały się zachwycone kontaktem z pedodontą. Czyżbyśmy mieli mieć jeden (chyba częsty u dzieci) problem, w postaci strachu przed dentystą, z głowy?? Oby. Potrzebujemy jak najmniej jakichkolwiek dodatkowych problemów. Jeżeli mamy już na głowie jeden wielkiego kalibru problem, to prosimy abyśmy w ramach zachowania równowagi w przyrodzie, zostali zwolnieni z innych problemów. I to tyle, bo gorączka przedwyjazdowa wzywa!

Komentarze

  1. Za te Malediwy na miejscu żony dałabym po głowie;) Miłego urlopowania życzę całej rodzince!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rękawic narciarskich poszukajcie na Dworcu Centralnym, widziałam niedawno :)i w KappAhl też, różowe, co pewnie nie jest bez znaczenia
    udanego urlopu!Ania

    OdpowiedzUsuń
  3. No to wesolo!Ja obserwuje tylko(i to na szczescie)polska zime w tv:)A co do dentysty to teraz jest calkiem inaczej...Ja pamietam moja szkolna pania dentystke w maseczce na twarzy,koniecznosc sciagania obuwia obowiazywala(inaczej nie bylo wstepu na fotel)i jej stanowczy i wrecz meski glos!brrr normalnie jak w rzezni:))A teraz luzik i ja po takich przezyciach chetnie chodze(czego nie moge powiedziec o moim mezu:)no ale moze mial gorsze przezycia he he)Dzielne siostry!Zycze szybkiego zakupu rekawiczek i juz zadnych mysli o Malediwach!Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pozdrawiam serdecznie całą czwórkę. Mam dla Was małą podpowiedź w temacie dziwnych objawów przeziębieniowych Lenki. Bardzo możliwe, że wynikają one właśnie z wysuszonego powietrza w mieszkaniu - polecam nawilżanie powietrza z wykorzystaniem nawilżacza elektrycznego, a jeśli takiego nie posiadacie to można mokrimi ręcznikami na kaloryferze. Moja córa ma podobne od około 2 tygodni i to jej pomaga. Spróbujcie a nóż widelec pomoże Lence.
    Przesyłam pozdrowienia i życzę udanego urlopu :-)))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O chorobie przystępnie

Ktoś mnie tu kiedyś poprosił, żebym napisała o białaczce i leczeniu, tak, by można to było zrozumieć. Nie jest to łatwe, ale spróbuję. Tylko uwaga - będzie dla wytrwałych :) A więc tak... Białaczka bierze się z niczego. Może trafić każdego i nie możemy temu zapobiec :(. Od pojawienia się choroby, do wystąpienia pierwszych objawów, mija zazwyczaj ok 2-3 tyg. W tym czasie dziecko zazwyczaj łapie infekcję za infekcją, jest osłabione, blade, często występuje ból stawów i siniaki. Piszę to z doświadczenia mojego i innych rodziców na oddziale. Lekarze często odwlekają zrobienie morfologii - "żeby niepotrzebnie nie kłuć dziecka". Cel szczytny, ale niestety w przypadku białaczki może doprowadzić od sytuacji takiej jak nasza - bezbronny organizm atakuje sepsa . Tymczasem w zwykłej morfologii z rozmazem (koszt ok. 20 zł) można już zobaczyć nieprawidłowości. A na pewno można wykluczyć białaczkę przy przy prawidłowych wynikach. Ale cóż... Białaczki nie można wyleczyć inaczej niż chemią, ...

Znak życia :)

Ponieważ od czasu do czasu pojawiają się komentarze wyrażające zaniepokojenie naszym milczeniem postanowiłam wprowadzić mały update ;). Tak, żyjemy i mamy się dobrze, a w szczególności - Lenka ma się dobrze, a nawet świetnie. Nie choruje właściwie w ogóle (tfu, tfu ;)), kolejne kontrole nie wykazują żadnych nieprawidłowości, super się rozwija i fizycznie i intelektualnie. Uwielbia narty (właśnie dziś startuje w lidze zakopiańskiej, więc kciukasy poprosimy), gimnastykę artystyczną (ach te szpagaty na ścianie!) i pływanie. Za dwa i pół miesiąca skończy 10 lat i od jakiegoś czasu wgłębia się w historię swojego bloga, więc trochę muszę już myśleć o tym, że to nie NASZ (rodziców) blog, ale głównie Lenki ;). Namawiam ją by sama zaczęła pisać, ale chyba nie wie jak zacząć ;). Może ten dzień kiedyś nadejdzie i usłyszycie jej wersję - o dziwo sporo pamięta... Tymczasem przyjmijcie nasze najlepsze życzenia na Nowy Rok 2015! Zdrowia, zdrowia i jeszcze więcej zdrowia :) I trochę fotek z o...

Wstęp

Lenka zachorowała na początku 2009, zaraz po swoich 4. urodzinach. Od kwietnia rozpoczęliśmy walkę o jej życie. Po dwóch latach i 4 miesiącach od diagnozy Lenka zakończyła leczenie farmakologiczne i po kolejnych pięciu latach została uznana za zdrową. W sumie walka z chorobą zajęła nam 7 lat, 3 miesiące i 22 dni.  Lenka teraz jest zdrową, już dorosłą dziewczyną, a my chcielibyśmy, by ten blog pomagał innym walczącym z tym paskudztwem. Bądźcie dobrej myśli!