Przejdź do głównej zawartości

37,5!

I to niestety nie u Matyldy, u której byłaby to całkiem dobra wiadomość :/
Niestety to Lena obudziła się z takim wynikiem. Do tego rano zwymiotowała :(. Niewiele, ale i tak nas postawiło na równe nogi. Bo wiecie, rozumiecie. Ja na górze z chorą Matyldą, po nieprzespanej nocy składającej się głównie z pobudek, mierzeń temperatury i aplikacji leków. Na dole Andy z chorą (?) Leną, a tu idzie Sylwester, po nim 3 dni laby, w odwodzie zostają tylko szpitale... Oooops... :(
Matylda wciąż gorączkuje wysoko, podajemy na przemiennie Panadol z Nurofenem. Panadol zdaje się za bardzo na nią nie działać... No i kaszle bidulka jak stary gruźlik. Oby jutro już było lepiej.
U Leny na razie stabilnie. Przez cały dzień utrzymywało się to 37,5. Poza tym apetyt słabiutki, no, ale coś tam musiało się w żołądku dziać, więc jadłowstręt był uzasadniony. Na obiad ulubiony kotlecik wszedł, wiec ostatczny bilans źle nie wygląda. Możemy się tylko domyślać czy to chemia, czy jakiś wirus, czy serek z poprzedniego wieczora? (Lence coś się nie podobał). Jeżeli moglibyśmy wybrać, to poprosimy opcję z serkiem :).
Do tego nasz Pan Doktor zszedł rano z dyżuru i nie było się z kim skonsultować - coś wszyscy nieuchwytni... Dodzwoniliśmy się w końcu ok. 14.00 i dowiedzieliśmy się, że dopóki temperatura nie rośnie i nie ma innych objawów, mamy spokojnie czekać i podawać wszystkie leki zgodnie z rozpiską.
Ahaś.
Na szczęście tuż przed snem temperatura wreszcie trochę opadła i Lenka położyła się z chłodną głową i wynikiem 36,9. Oby w nocy nie było więcej, bo mamy tylko jeden dobrze mierzący termometr, reszta nadaje się do śmieci (no z wyjątkiem rtęciowego, ale to słabe rozwiązanie w nocy). Teraz musimy obstawić, która para śpi z termometrem - Tata/Lena czy Mama/Matyl :D

Komentarze

  1. trzymam kciuki żeby-cokolwiek to nie jest-potraktowało Lenę łagodnie. I zdrówka dla Matyla! no i sił dla rodziców. A na Nowy Rok życze Wam sami wiecie czego- tego co najbardziej Wam potrzeba! A nam nudy na waszym blogu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tez trzymam kciuki za dziewczynki, szczegolnie za Lenke. Mam nadzieje, ze jutro juz beda sie lepiej czuly. No i obyscie Wy dzielni kochani rodzice byli zdrowi. Przesylam moc pozytywnych fluidów!

    OdpowiedzUsuń
  3. Moce energii dla Siostr Sisters-zdrowiejcie dziewczyny!!!Jestem pewna,ze nasza dzielna Lenka nie da sie zadnej chorobie:)Drodzy Rodzice duzo sil i wytrwalosci dla Was!Wszystkiego dobrego w Nowym Roku i oby byl lepszy,niz ten,ktory mija.Bardzo wierze,ze tak bedzie!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Czymta się dzieciaki!!!
    Ociec chrz...
    Marina czuwa...

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzymam kciuki za Lenkę i za Matyldę tym razem też:) Już nie z takich opresji LEna wychodziła także i teraz na pewno da rade.
    Moc zdrowia dla dziewczynek:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Lenko nie dawaj się cholerstwu!!!!! Jesteś Siłaczką - dasz radę!!!!!!!
    Wszystkiego dobrego w nowym roku Rodzinko!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. my też trzymamy kciuki - mocccnooo ... na nowy rok wszystkiego dobrego - najlepsiejszego..

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O chorobie przystępnie

Ktoś mnie tu kiedyś poprosił, żebym napisała o białaczce i leczeniu, tak, by można to było zrozumieć. Nie jest to łatwe, ale spróbuję. Tylko uwaga - będzie dla wytrwałych :) A więc tak... Białaczka bierze się z niczego. Może trafić każdego i nie możemy temu zapobiec :(. Od pojawienia się choroby, do wystąpienia pierwszych objawów, mija zazwyczaj ok 2-3 tyg. W tym czasie dziecko zazwyczaj łapie infekcję za infekcją, jest osłabione, blade, często występuje ból stawów i siniaki. Piszę to z doświadczenia mojego i innych rodziców na oddziale. Lekarze często odwlekają zrobienie morfologii - "żeby niepotrzebnie nie kłuć dziecka". Cel szczytny, ale niestety w przypadku białaczki może doprowadzić od sytuacji takiej jak nasza - bezbronny organizm atakuje sepsa . Tymczasem w zwykłej morfologii z rozmazem (koszt ok. 20 zł) można już zobaczyć nieprawidłowości. A na pewno można wykluczyć białaczkę przy przy prawidłowych wynikach. Ale cóż... Białaczki nie można wyleczyć inaczej niż chemią, ...

Znak życia :)

Ponieważ od czasu do czasu pojawiają się komentarze wyrażające zaniepokojenie naszym milczeniem postanowiłam wprowadzić mały update ;). Tak, żyjemy i mamy się dobrze, a w szczególności - Lenka ma się dobrze, a nawet świetnie. Nie choruje właściwie w ogóle (tfu, tfu ;)), kolejne kontrole nie wykazują żadnych nieprawidłowości, super się rozwija i fizycznie i intelektualnie. Uwielbia narty (właśnie dziś startuje w lidze zakopiańskiej, więc kciukasy poprosimy), gimnastykę artystyczną (ach te szpagaty na ścianie!) i pływanie. Za dwa i pół miesiąca skończy 10 lat i od jakiegoś czasu wgłębia się w historię swojego bloga, więc trochę muszę już myśleć o tym, że to nie NASZ (rodziców) blog, ale głównie Lenki ;). Namawiam ją by sama zaczęła pisać, ale chyba nie wie jak zacząć ;). Może ten dzień kiedyś nadejdzie i usłyszycie jej wersję - o dziwo sporo pamięta... Tymczasem przyjmijcie nasze najlepsze życzenia na Nowy Rok 2015! Zdrowia, zdrowia i jeszcze więcej zdrowia :) I trochę fotek z o...

Wstęp

Lenka zachorowała na początku 2009, zaraz po swoich 4. urodzinach. Od kwietnia rozpoczęliśmy walkę o jej życie. Po dwóch latach i 4 miesiącach od diagnozy Lenka zakończyła leczenie farmakologiczne i po kolejnych pięciu latach została uznana za zdrową. W sumie walka z chorobą zajęła nam 7 lat, 3 miesiące i 22 dni.  Lenka teraz jest zdrową, już dorosłą dziewczyną, a my chcielibyśmy, by ten blog pomagał innym walczącym z tym paskudztwem. Bądźcie dobrej myśli!