Przejdź do głównej zawartości

Trudne życie dziecka...

... po chemii.

Zaczęło się w czwartek - dzień po ostatniej wlewce. Lena przestała jeść.

Jeszcze w czwartek weszło ukochane jajo w ilości 2 sztuk (na śniadanie i kolację), ale oprócz tego właściwie nic. No, jedno kiwi i trochę orzeszków.
Wczoraj jedyne co jej przeszło przez gardło to naleśniki, na wszystkie możliwe posiłki. Dziś rozpłakała się w trakcie jedzenia jajka na miękko, o które upominała się od rana. Zjadła żółtko, a reszta okazała się "niedobra". Na obiad czekała przestępując z nogi na nogę i pochłaniając zapachy. Z talerza zjadła dwa widelce i znów się rozpłakała. Dobrze, że zostały nam z wczoraj naleśniki...
Na kolację na szczęście weszła jej grzanka z oliwą i czosnkiem.
Zażyczyła dziś sobie też szarlotkę. Piekłyśmy ją razem. Lenka wgniatała ciasto, wyklejała nim blachę, układała jabłuszka. Potem biegała i sprawdzała jak się piecze. A po powąchaniu odmówiła spróbowania...

Podobno ludzie po chemii często tracą na trochę smak. czasem wręcz czują smak leku, a nie właściwy aromat potrawy :/. Zdaje się, ze czegoś takiego doświadcza teraz Lenka... Biedna, bo naprawdę widać, że chciała by zjeść, ale nie może. Widać, że od jedzenia ją odrzuca.
Je oczami, ale jak poczuje zapach, ma prawie odruch wymiotny.

Na szczęście z całą resztą wszystko w porządku. Dziewczyny przechodzą same siebie. Biegają, piszczą, śpiewają, tańczą, ganiają się, podskakują... Dobrze, ze są we dwie. Dla takiego odizolowanego dziecka jak Lenka teraz, każde towarzystwo jest cenne. Nawet to niezbyt zrównoważonej i jeszcze trochu niekumatej dwulatki. A Matylda jest przeszczęśliwa - widać, że bardzo jej siostry przez ten tydzień brakowało.
Fajnie być znowu razem :)

Komentarze

  1. Leneczko trzymaj sie!Z dnia na dzien napewno bedzie lepiej i apetyt wroci:)Duzo sil dla rodzicow!Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. :( smutno się to czyta a pewnie okropnie przykro jest kiedy się na to patrzy:( Jesteście niesamowicie dzielni! Trzymam kciuki za powrót normalnego apetytu żeby Lenka się nie męczyła. I oby do końca tej serii chemii!

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście, że będzie dobrze. Już za chwileczkę, już za momencik! Nieustannie trzymam kciuki za Super Lenkę i wszystkich jej małych przyjaciół, których poznała w ciagu ostatnich 7 miesięcy. Bo to są Super Dzieciaki i już!!!
    Małgo

    OdpowiedzUsuń
  4. Za apetyt i smak Lenki kciuki mmmocnooo zaciśniete!!! Dla siostrzyczek buziaki!!! Ciepłomyślenie dla Waszej rodzinki!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Znak życia :)

Ponieważ od czasu do czasu pojawiają się komentarze wyrażające zaniepokojenie naszym milczeniem postanowiłam wprowadzić mały update ;). Tak, żyjemy i mamy się dobrze, a w szczególności - Lenka ma się dobrze, a nawet świetnie. Nie choruje właściwie w ogóle (tfu, tfu ;)), kolejne kontrole nie wykazują żadnych nieprawidłowości, super się rozwija i fizycznie i intelektualnie. Uwielbia narty (właśnie dziś startuje w lidze zakopiańskiej, więc kciukasy poprosimy), gimnastykę artystyczną (ach te szpagaty na ścianie!) i pływanie. Za dwa i pół miesiąca skończy 10 lat i od jakiegoś czasu wgłębia się w historię swojego bloga, więc trochę muszę już myśleć o tym, że to nie NASZ (rodziców) blog, ale głównie Lenki ;). Namawiam ją by sama zaczęła pisać, ale chyba nie wie jak zacząć ;). Może ten dzień kiedyś nadejdzie i usłyszycie jej wersję - o dziwo sporo pamięta... Tymczasem przyjmijcie nasze najlepsze życzenia na Nowy Rok 2015! Zdrowia, zdrowia i jeszcze więcej zdrowia :) I trochę fotek z o...

Wstęp

Lenka zachorowała na początku 2009, zaraz po swoich 4. urodzinach. Od kwietnia rozpoczęliśmy walkę o jej życie. Po dwóch latach i 4 miesiącach od diagnozy Lenka zakończyła leczenie farmakologiczne i po kolejnych pięciu latach została uznana za zdrową. W sumie walka z chorobą zajęła nam 7 lat, 3 miesiące i 22 dni.  Lenka teraz jest zdrową, już dorosłą dziewczyną, a my chcielibyśmy, by ten blog pomagał innym walczącym z tym paskudztwem. Bądźcie dobrej myśli!

Nasze życie stanęło na głowie

W tę straszną sobotę - 4.04.2009. Lenka, nasza dopiero co, czterolatka, gorączkowała i uskarżała się na ból "pupki". O ile gorączka wydawała się do opanowania lekami, o tyle ból się nasilał. Rozhasana i nadenergetyczna zazwyczaj Lenka cały dzień leżała, nie chciała siadać, ani nie dawała się obejrzeć. Wzywamy lekarza. Po wstępnym badaniu, p. doktor widząc stan Lenki kieruje nas do chirurga na ostry dyżur. Na Litewskiej nieziemski tłum, jedziemy na Kopernika. Lenka siedzi w foteliku samochodowym bokiem z wyrazem bólu na twarzy. Nasze dzielne dziecko, które rzadko płacze... niepokojące... Ale nie dla lekarzy na Izbie Przyjęć. Chirurg nic nie stwierdza w odbycie, pediatra uważa, że nie ma wskazań do przyjęcia a oddział. Gorączka "zarządzalna", chirurg nie mam zastrzeżeń, mocz czysty. Wspominamy coś o morfologii. Nie mogą zrobić na Izbie, musi być dziecko na oddziale - błędne koło. Ok, poradzimy sobie sami z morfologią. Wszystkie placówki prywatne już nieczynne, możemy ...