Przejdź do głównej zawartości

Kolejny etap zaliczony

Dzisiaj drugi poniedziałek terapii, kolejny zmultiplikowany strzał chemiczną bombą. Poszło dobrze, zaliczone. Rano pozbieraliśmy się sprawnie, aczkolwiek Lena w ramach porannego dobrego humoru inaczej, zmusiła mnie do noszenia jej na rękach, do tego dwie wielkie torby na plecach – poranny fitness zaliczony też. Udało nam się pójść szybką ścieżką z pominięciem, wypełnionej mrowiem rodziców z chorymi dziećmi, Izby Przyjęć, przez zakonspirowany oddzielny pokój lekarza, który bez zbędnej zwłoki obsługuje dzieci onkologiczne. Udało się ominąć tajfun wirusów – to wielka ulga! Na oddziale Lena wróciła do żywych (jej nieustające uwielbienie dla szpitala i szpitalnego klimatu trwa w najlepsze), zaczęła się intensywnie komunikować, dopisywał jej humor, pobieranie krwi, badanie przez doktora Michała – jej ulubiona poranna rutyna. Zaraz potem przeskoczyliśmy płynnie w wyklejanie wróżek i poszło….
Z relacji drugiej szpitalnej zmiany dowiadujemy się, że Lena ma rewelacyjne (tfu, tfu żeby nie zapeszyć – ukłony w stronę Lipowej Doliny) wyniki morfologii: 4900 leukoczytów i 3600 granulocytów, hemoglobina 12,7 = prawie wyniki zdrowego dziecka – sterydy i post-pan-subtyczny apetyt Leny robią swoje – buduje się masa krytyczna pierwiastka zdrowia. Z tego pagórka zdrowych fluidów będziemy w trakcie terapii zjeżdżać powoli (oby jak najwolniej) w dół. Na oddziale dużo znajomych, między innymi Gabryś, Kuba (dziękujemy za zaproszenie), Rafałek, Olga, tak więc atmosfera była nienajgorsza. Po podaniu leków, Lenka wróciła do domu, gdzie w dobrej formie i bez ekscesów gastro-monstrualnych, dojechała do końca dnia – bardzo (w tych okolicznościach) spokojny dzień.
Matylda z kolei, znany emocjonalny terrorysta, zmusiła dzisiaj Panią Kasię do zasponsorowania sobie brunchu w Blue Cactus – pani Kasia musiała się poddać nieznoszącej sprzeciwu perswazji Matyldy i spędzić tam chwilę żeby Matylda mogła zaspokoić swoją potrzebę…. nie wiadomo czego – Mistrzyni. Szacunek.
Nic więcej ekscytującego nie zdarzyło się w naszym życiu w dniu dzisiejszym, my, rodzice, oddajemy się wieczornemu relaksowi przy „How I Met Your Mother”, ja rozkwitam w poście, czas najwyższy się wyłączyć. Do jutra.

Komentarze

  1. Super!Bardzo ciesze sie z tak dobrych wynikow!Lenie nalezy sie medal za dzielnosc:)Serdecznie pozdrawiam.Buziak dla Dzielnej Ksiezniczki:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie zaczynać dzień od dobrych wiadomości:)
    Pozdrawiam gorąco Sonia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No to ufffffff. Brawo Lenka!
    A Matylda to ma siłę przebicia nie ma co:)))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O chorobie przystępnie

Ktoś mnie tu kiedyś poprosił, żebym napisała o białaczce i leczeniu, tak, by można to było zrozumieć. Nie jest to łatwe, ale spróbuję. Tylko uwaga - będzie dla wytrwałych :) A więc tak... Białaczka bierze się z niczego. Może trafić każdego i nie możemy temu zapobiec :(. Od pojawienia się choroby, do wystąpienia pierwszych objawów, mija zazwyczaj ok 2-3 tyg. W tym czasie dziecko zazwyczaj łapie infekcję za infekcją, jest osłabione, blade, często występuje ból stawów i siniaki. Piszę to z doświadczenia mojego i innych rodziców na oddziale. Lekarze często odwlekają zrobienie morfologii - "żeby niepotrzebnie nie kłuć dziecka". Cel szczytny, ale niestety w przypadku białaczki może doprowadzić od sytuacji takiej jak nasza - bezbronny organizm atakuje sepsa . Tymczasem w zwykłej morfologii z rozmazem (koszt ok. 20 zł) można już zobaczyć nieprawidłowości. A na pewno można wykluczyć białaczkę przy przy prawidłowych wynikach. Ale cóż... Białaczki nie można wyleczyć inaczej niż chemią, ...

Znak życia :)

Ponieważ od czasu do czasu pojawiają się komentarze wyrażające zaniepokojenie naszym milczeniem postanowiłam wprowadzić mały update ;). Tak, żyjemy i mamy się dobrze, a w szczególności - Lenka ma się dobrze, a nawet świetnie. Nie choruje właściwie w ogóle (tfu, tfu ;)), kolejne kontrole nie wykazują żadnych nieprawidłowości, super się rozwija i fizycznie i intelektualnie. Uwielbia narty (właśnie dziś startuje w lidze zakopiańskiej, więc kciukasy poprosimy), gimnastykę artystyczną (ach te szpagaty na ścianie!) i pływanie. Za dwa i pół miesiąca skończy 10 lat i od jakiegoś czasu wgłębia się w historię swojego bloga, więc trochę muszę już myśleć o tym, że to nie NASZ (rodziców) blog, ale głównie Lenki ;). Namawiam ją by sama zaczęła pisać, ale chyba nie wie jak zacząć ;). Może ten dzień kiedyś nadejdzie i usłyszycie jej wersję - o dziwo sporo pamięta... Tymczasem przyjmijcie nasze najlepsze życzenia na Nowy Rok 2015! Zdrowia, zdrowia i jeszcze więcej zdrowia :) I trochę fotek z o...

Wstęp

Lenka zachorowała na początku 2009, zaraz po swoich 4. urodzinach. Od kwietnia rozpoczęliśmy walkę o jej życie. Po dwóch latach i 4 miesiącach od diagnozy Lenka zakończyła leczenie farmakologiczne i po kolejnych pięciu latach została uznana za zdrową. W sumie walka z chorobą zajęła nam 7 lat, 3 miesiące i 22 dni.  Lenka teraz jest zdrową, już dorosłą dziewczyną, a my chcielibyśmy, by ten blog pomagał innym walczącym z tym paskudztwem. Bądźcie dobrej myśli!