Przejdź do głównej zawartości

Czekam na telefon...

... z wynikami moczu Leny.
Mam nadzieję, ze się doczekam w trakcie pisania tego posta.

Otóż dzisiaj koło 15.00 p. Kasia zadzwoniła do mnie i powiedziała, że zachowanie Leny ją niepokoi. Mianowicie Lenka od rana była lekko śnięta, przysnęła tuż po przyjściu Małgosi (przedszkolanki), a później leżała na kanapie przysypiając. Najgorszą akcję odstawiła jednak koło tej 15.00, kiedy to podczas drugiego drugiego dania, zeszła z krzesełka i położyła się na podłodze. Zanim p. Kasia przetransportowała ją na kanapę Lenka odjechała i to w sensie dosłownym :/. Brzmiało to wszystko co najmniej dziwnie...
Jak dojechałam pół godziny później z pracy Lenka była już na chodzie i spokojnie kolorowała książeczkę. Na szczęście do końca dnia nic równie niepokojącego się nie wydarzyło, ale pod wieczór tknęło mnie jeszcze coś co usłyszałam od naszego lekarza. Że czasami pod wpływem działania sterydu, pojawia się cukrzyca :/. Wtedy zachowanie Leny byłoby gdzieś tam "zrozumiałe". Skonsultowałam się z lekarzem dyżurnym, no i właśnie czekamy na wynik badania moczu.
Oby nie było tam ciał ketonowych lub cukru...

Dobra, wciąż nie dzwonią - dopiszę później, co się dzieje.

************************************************
Zadzwonili.
Mocz w porządku
Ufff...
Czyli to nie cukrzyca - na szczęście *(Małgoś, już miałam do Cię dzwonić ;))

To już wyluzowana przytoczę jeszcze wczorajszą historię z życia Matyldy.
Jak wiecie, pracujemy nad nią by lekko zmodyfikowała swoje godziny wstawania lub choć sposób komunikowania reszcie rodziny początku dnia.
Klarujemy jej to co wieczór, bez większych sukcesów, ale wierni zasadzie never give up - wciąż walczymy.
Wczoraj Matyl wysłuchała nas jak zwykle z wielką uwaga, po czym obiecała, że nie będzie krzyczeć "Mamusia, mamusia" zaraz po przebudzeniu, tylko grzecznie poczeka, aż ktoś do niej przyjdzie.
Wieczór zapowiadał się przemiło. Rozstawiliśmy rzutnik, otworzyliśmy winko, wjechał serek i oliwki... Ale jeszcze mnie tknęło, żeby zajrzeć do naszych spokojnie śpiących córeczek. Po wejściu, najpierw mocno zastanowiło mnie pudełko od mokrych chusteczek - zupełnie puste, ze śladami demolki, leżące na środku łóżeczka Matyldy. Następnie moim oczom ukazała się kompletnie nagutka Matylka, leżąca na śpiworku, jedynie ze smokiem w buzi.

Tak, dobrze się domyślacie - bez pieluchy!

Poduszka, część pościeli i materazca były kompletnie mokre.
Okazało się, że w pośpiechu nie włożyłam do kubka niekapka części zabezpieczjącej przed wylaniem wody. Zawartość najwyraźniej wylała się na Matyldę, która to, pomna swej obietnicy, postanowiła nikogo nie niepokoić swoim problemem. Wyszła więc z mokrego śpiworka, zdjęła mokrą piżamkę i niewiadomo dlaczego suchą pieluchę i po prostu zasnęła...

Słodziak nasz :)

Niestety nie wytrwała w obietnicy długo - rano obudził nas wrzask :)

Komentarze

  1. Ojeja to naprawde przezyliscie chwile grozy.Ufff...Dobrze,ze wszystko ok:)A co do Matyldy to az lezka mi sie zakrecila taki kochany ten Wrzaskun:)Pozdrawiam serdecznie.Buziak dla Lenki:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mammo mio! Co za "synchronizacja"! Albowiem żem odpaliła bloga lenkowego własnie, a chwilę temu (czyli nie czytając tu) zrobiłam se posta na fb, ze ja dzis tez odpłynęłam w metrze (prawie, ale się zafirmowałam, że muszę przepękać i wyjść z metra na własnych nogach i do domu doleźć:)! A te sterydy niech już nie wymyślają głupot i zajmują sie tym, co mają robić własciwie i niech robią to szybko, bo Lenka najwyraźniej już się nudzi tym wszystkim i... dlatego ucina sobie te drzemki :)))
    Małgo

    OdpowiedzUsuń
  4. a co do matyldowej akcji- przeurocze i kochane hehe:)))
    Małgo

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj to Lenka napędziła wszystkim stracha. Dobrze, że wyniki ok i oby już takich akcji nie było.
    Matylda jest niesamowita:)

    OdpowiedzUsuń
  6. pogoda ostatni nie sprzyja i wszyscy mają odpłynięcia i zjazdy drobne, ale wielkie ufff że nie cukrzyca.
    co do Matyldy no wielki śłodziak hahaha
    uwielbiam Wasze dziewczyny BARDZO!!!!!!!!!!!!
    trzymajcie się mocno
    donka

    OdpowiedzUsuń
  7. Pomaga w bardzo wielu schorzeniach, posiada niesamowita wiedze i mozliwosci zawsze jest gotowy pomagac innym i pieniadze nie sa tu najwazniejsze. Chcesz byc skuteczna w swoim dzialaniu zadzwon i porozmawiaj. Tel. 783 504 000
    Zygmunt

    OdpowiedzUsuń
  8. Czujni jesteście! Super, że w finale mocz ok. Uff! Matylda jest genialna. :)))))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Znak życia :)

Ponieważ od czasu do czasu pojawiają się komentarze wyrażające zaniepokojenie naszym milczeniem postanowiłam wprowadzić mały update ;). Tak, żyjemy i mamy się dobrze, a w szczególności - Lenka ma się dobrze, a nawet świetnie. Nie choruje właściwie w ogóle (tfu, tfu ;)), kolejne kontrole nie wykazują żadnych nieprawidłowości, super się rozwija i fizycznie i intelektualnie. Uwielbia narty (właśnie dziś startuje w lidze zakopiańskiej, więc kciukasy poprosimy), gimnastykę artystyczną (ach te szpagaty na ścianie!) i pływanie. Za dwa i pół miesiąca skończy 10 lat i od jakiegoś czasu wgłębia się w historię swojego bloga, więc trochę muszę już myśleć o tym, że to nie NASZ (rodziców) blog, ale głównie Lenki ;). Namawiam ją by sama zaczęła pisać, ale chyba nie wie jak zacząć ;). Może ten dzień kiedyś nadejdzie i usłyszycie jej wersję - o dziwo sporo pamięta... Tymczasem przyjmijcie nasze najlepsze życzenia na Nowy Rok 2015! Zdrowia, zdrowia i jeszcze więcej zdrowia :) I trochę fotek z o...

Wstęp

Lenka zachorowała na początku 2009, zaraz po swoich 4. urodzinach. Od kwietnia rozpoczęliśmy walkę o jej życie. Po dwóch latach i 4 miesiącach od diagnozy Lenka zakończyła leczenie farmakologiczne i po kolejnych pięciu latach została uznana za zdrową. W sumie walka z chorobą zajęła nam 7 lat, 3 miesiące i 22 dni.  Lenka teraz jest zdrową, już dorosłą dziewczyną, a my chcielibyśmy, by ten blog pomagał innym walczącym z tym paskudztwem. Bądźcie dobrej myśli!

Nasze życie stanęło na głowie

W tę straszną sobotę - 4.04.2009. Lenka, nasza dopiero co, czterolatka, gorączkowała i uskarżała się na ból "pupki". O ile gorączka wydawała się do opanowania lekami, o tyle ból się nasilał. Rozhasana i nadenergetyczna zazwyczaj Lenka cały dzień leżała, nie chciała siadać, ani nie dawała się obejrzeć. Wzywamy lekarza. Po wstępnym badaniu, p. doktor widząc stan Lenki kieruje nas do chirurga na ostry dyżur. Na Litewskiej nieziemski tłum, jedziemy na Kopernika. Lenka siedzi w foteliku samochodowym bokiem z wyrazem bólu na twarzy. Nasze dzielne dziecko, które rzadko płacze... niepokojące... Ale nie dla lekarzy na Izbie Przyjęć. Chirurg nic nie stwierdza w odbycie, pediatra uważa, że nie ma wskazań do przyjęcia a oddział. Gorączka "zarządzalna", chirurg nie mam zastrzeżeń, mocz czysty. Wspominamy coś o morfologii. Nie mogą zrobić na Izbie, musi być dziecko na oddziale - błędne koło. Ok, poradzimy sobie sami z morfologią. Wszystkie placówki prywatne już nieczynne, możemy ...