Przejdź do głównej zawartości

Rodzina znów w komplecie

I spędza czas malinowo. Dosłownie, bo oprócz mamy (wciąż te czernie i szarości - ech ta miłość do Placebo :))), no dobra kazała mi zmienić, że niby Placebo to obciach, więc te czernie i szarości to jakoby przejaw jej przywiązania do minimalizmu w ubiorze - niech będzie:)), wszyscy byliśmy dzisiaj na malinowo.

Ale od początku. Matylda wróciła i już na dzień dobry zrobiła nam swoją tradycyjną, morderczą aferę "Ciaśko!!!!, ciasio!!!", "Ależ kochanie, najpierw śniadanie, potem będzie ciastko", "Nieeeeee, ciasiooooo!!!!!" I leżymy na podłodze, i kopiemy nogami i wprowadzamy ciało w totalny dygot. Klasyka, jak widać 2-tygodniowy pobyt nad morzem nie był od strony pedagogicznej sukcesem :). Lenka patrzyła na to z lekkim, jakby, niesmakiem. "To za tym kimś tak tęskniłam?" zdawała się myśleć. Ale potem włączyła się aktywnie w uspokajanie siostry i jakoś udało nam się pozbierać. A jak już się pozbieraliśmy, to spędziliśmy ultra-fantastyczny dzień - pojechaliśmy z bąblami w fotelikach, rowerami, na przejażdżkę po centrum Warszawy w rocznicę wybuchu powstania. Liczyliśmy, że natkniemy się na jakieś defilady, koncerty, całe miasto będzie w uroczystym nastroju. Coś z tego owszem było, ale ja (bo ten post będzie mój subiektywny) zachwyciłem się przewspaniałą atmosferą i wakacyjno-letnią estetyką naszego miasta. Owszem, przejechaliśmy Traktem Królewskim, najbardziej reprezentacyjną i zadbaną częścią Warszawy, ale pomimo wszystko, biorąc pod uwagę wszechogarniającą szarzyznę i urbanistyczną katastrofę otaczającej rzeczywistości, nie spodziewałem się, że dzisiaj poczuję się jak w tętniącym życiem, ludzką radością, chillem, luzem mieście na południu Europy. Po drodze mnóstwo knajp, wystawione na ulicy ogórdki, tłumy młodych, kolorowych ludzi, stare, pięknie odnowione kamienice, nowy bruk na Krakowskim Przedmieściu, taniec fontann na dziedzińcu biurowca Metropolitan... strasznie byłem dzisiaj pozytywnie podjarany tym miastem.

Ale przecież to blog o Lenie. Lena oglądała to wszystko z krzesłka i wciąż zadawała pytania "Tato, a co/kto to?" wskazując to na zakonnice, to na harcerza, to na kolesia przebranego w strój powstańca. Ciężko w krótkich żołnierskich słowach tak szybko to wytłumaczyć. Wróciliśmy do domu na spanie Matyldy, obiad i znowu na rowery i do centrum. Po 17-tej, zaczęły się imprezy i dojechaliśmy na koncert z okazcji rocznicy powstania na dziedzińcu Uniwersytetu. Wbrew pozorom, koncert z okazji rozcznicy powstania, przebiegał w rytmach funku, ska, soul-jazz. Malinowe dziewczyny kazały sobie zdjąć buty i podskakiwały z malinowym tatą po dziedzińcu. Poniżej fotki.

I tak spędziliśmy ten piękny słoneczny (ostatni przed jutrzejszym wyjazdem na 4-dniową sesję do szpitala) dzień - mama i tata mają zakwasy, a dziewczyny-juniorki gębę pełną radochy.

Komentarze

  1. Jako że po liczbie komentarzy można by wysnuć wniosek, że wszyscy czytelnicy na wakacjach bez internetu, to melduję, że na wakacjach też śledzimy, kibicujemy i kciuki trzymamy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja to rzeczywiscie wczoraj wieczorkiem internetu nie mialam,ale melduje sie juz dzisiaj:)Niech te cztery dzionki szybciutko Wam zleca:)I znow bedzie rodzinka w komplecie:)Trzymam kciuki i przesylam calusy:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Alez czytaja i kibicuja i kciuki trzymaja, tylko komentarze niepotrzebne, bo co tu gadac - tak trzymac Rodzinko!! Malinowo! Madzia

    OdpowiedzUsuń
  4. pięknie i malinowo! a my też byliśmy wczoraj w centrum z bąblami naszymi i podobne mieliśmy wrażenia! powodzenia w szpitalu! Natalia

    OdpowiedzUsuń
  5. śledzą, śledzą skąd się da!
    a i u Czarnej Madonny w klasztorze w Montserrat byłam, i choć obłąkana religijnie nie jestem, zapewniam po trzykroć Malinowa Rodzino, że Lenka zdrowieje z każdym dniem :) tadam!
    Małgo (Espana)

    OdpowiedzUsuń
  6. sliczne malinowe dziewczynki:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Wstęp

Lenka zachorowała na początku 2009, zaraz po swoich 4. urodzinach. Od kwietnia rozpoczęliśmy walkę o jej życie. Po dwóch latach i 4 miesiącach od diagnozy Lenka zakończyła leczenie farmakologiczne i po kolejnych pięciu latach została uznana za zdrową. W sumie walka z chorobą zajęła nam 7 lat, 3 miesiące i 22 dni.  Lenka teraz jest zdrową, już dorosłą dziewczyną, a my chcielibyśmy, by ten blog pomagał innym walczącym z tym paskudztwem. Bądźcie dobrej myśli!

Znak życia :)

Ponieważ od czasu do czasu pojawiają się komentarze wyrażające zaniepokojenie naszym milczeniem postanowiłam wprowadzić mały update ;). Tak, żyjemy i mamy się dobrze, a w szczególności - Lenka ma się dobrze, a nawet świetnie. Nie choruje właściwie w ogóle (tfu, tfu ;)), kolejne kontrole nie wykazują żadnych nieprawidłowości, super się rozwija i fizycznie i intelektualnie. Uwielbia narty (właśnie dziś startuje w lidze zakopiańskiej, więc kciukasy poprosimy), gimnastykę artystyczną (ach te szpagaty na ścianie!) i pływanie. Za dwa i pół miesiąca skończy 10 lat i od jakiegoś czasu wgłębia się w historię swojego bloga, więc trochę muszę już myśleć o tym, że to nie NASZ (rodziców) blog, ale głównie Lenki ;). Namawiam ją by sama zaczęła pisać, ale chyba nie wie jak zacząć ;). Może ten dzień kiedyś nadejdzie i usłyszycie jej wersję - o dziwo sporo pamięta... Tymczasem przyjmijcie nasze najlepsze życzenia na Nowy Rok 2015! Zdrowia, zdrowia i jeszcze więcej zdrowia :) I trochę fotek z o