Ratunku! Lena jest nie do powstrzymania! Osiąga zawrotne prędkości na oddziałowym korytarzu. Gna, jakby trenowała do maratonu. Oprócz tego tańczy, śpiewa, zagaduje wszystkich...
Czyli zachowuje się jak normalny, zdrowy czterolatek, którym rzeczywiście w tym momencie jest.
Białaczka jest niejako wyleczona (może raczej zaleczona) i jesteśmy w remisji. Od ponad dwóch tygodni nie dostajemy żadnej chemii i wyniki ładnie się odbijają, czyli z dnia na dzień Lena jest coraz zdrowsza. Patrząc na to z perspektywy dnia dzisiejszego.
Aż do poniedziałku, kiedy to wejdzie chemia doustna, która znowu zacznie kosić szpik.
Ten etap nazywa się konsolidacją i ma na celu utrzymanie remisji. Jest ciężki, dawki chemii większe i zagęszczone. To ofensywa mająca na celu wytłuczenie potencjalnie tworzących się nowych komórek nowotworowych, do cna.
Ktoś mógłby spytać, po co ten etap skoro nowotworu już nie ma. Cóż, dobre pytanie... Niestety wyniki badań są bezwzględne - białaczka wtedy wraca :(.
Teraz to trochę strzelanie z armaty do wróbli albo może raczej sobie w stopę, bo tak naprawdę chemia niszczy zapobiegawczo wszystko co szpik wytworzy, a teraz głównie są to zdrowe formy krwi. Czyli organizm słabnie :(.
A słabe wyniki krwi oznaczają oczywiście większą podatność na infekcje i zakażenia. Skutki uboczne chemioterapii też robią swoje... Dobrze, że jest lato - infekcji mniej, no i te pobyty na oddziale będą teraz krótsze...
Ale to zostawmy na później :). Zadanie na dzień jutrzejszy - opuścić szpital!
Pracujemy nad tym, bo Doktor zająknął się o niedzieli. No to mu trochę pomędziliśmy, Lena pokazała ile ma energii galopując przez oddział i może Doktor się złamie ;).
Czas chyba spędzić poza szpitalem trochę czasu. Wreszcie... :)
Czyli zachowuje się jak normalny, zdrowy czterolatek, którym rzeczywiście w tym momencie jest.
Białaczka jest niejako wyleczona (może raczej zaleczona) i jesteśmy w remisji. Od ponad dwóch tygodni nie dostajemy żadnej chemii i wyniki ładnie się odbijają, czyli z dnia na dzień Lena jest coraz zdrowsza. Patrząc na to z perspektywy dnia dzisiejszego.
Aż do poniedziałku, kiedy to wejdzie chemia doustna, która znowu zacznie kosić szpik.
Ten etap nazywa się konsolidacją i ma na celu utrzymanie remisji. Jest ciężki, dawki chemii większe i zagęszczone. To ofensywa mająca na celu wytłuczenie potencjalnie tworzących się nowych komórek nowotworowych, do cna.
Ktoś mógłby spytać, po co ten etap skoro nowotworu już nie ma. Cóż, dobre pytanie... Niestety wyniki badań są bezwzględne - białaczka wtedy wraca :(.
Teraz to trochę strzelanie z armaty do wróbli albo może raczej sobie w stopę, bo tak naprawdę chemia niszczy zapobiegawczo wszystko co szpik wytworzy, a teraz głównie są to zdrowe formy krwi. Czyli organizm słabnie :(.
A słabe wyniki krwi oznaczają oczywiście większą podatność na infekcje i zakażenia. Skutki uboczne chemioterapii też robią swoje... Dobrze, że jest lato - infekcji mniej, no i te pobyty na oddziale będą teraz krótsze...
Ale to zostawmy na później :). Zadanie na dzień jutrzejszy - opuścić szpital!
Pracujemy nad tym, bo Doktor zająknął się o niedzieli. No to mu trochę pomędziliśmy, Lena pokazała ile ma energii galopując przez oddział i może Doktor się złamie ;).
Czas chyba spędzić poza szpitalem trochę czasu. Wreszcie... :)
Strasznie się cieszę :)Najwyraźniej wysyłanie pozytywnych mocy działa skoro Lenka ma tyle energii :o) Ponieważ dobrej mocy nigdy za wiele, wysyłam w Waszym kierunku kolejny mega wagon :)
OdpowiedzUsuńSonia z Katowic