Udało się!
Po długim oczekiwaniu na płytki - zamówione rano przyjechały dopiero ok. 13.00, wreszcie wyszliśmy. O 15.00 byliśmy w domu.
Pan Doktor pozwolił nam zostać aż do poniedziałku rano, choć wypuszczał nas niechętnie.
W domu było super... Zjedliśmy fajny (choć lekkostrawny ;)) rodzinny obiad - Lenka wcięła aż dwie michy. Później dziewczyny bawiły się razem świetnie. Budowały z klocków, biegały po mieszkaniu, wałkowały po łóżku... Matil była przeszczęśliwa - ciągle łapała Lenkę za rączkę i wołała - Lena, oć!
Lenka też bawiła się świetnie. Niestety, w pewnym momencie zaczęła narzekać na ból główki, potem położyła się w łóżeczku - kazała sobie czytać bajki. Myśleliśmy, że jest zmęczona, przeładowana emocjami... Ale nie - za jakąś godzinę pojawiły się wymioty. Zadzwoniliśmy do szpitala - Pan Doktor kazał nam wracać. Ból główki zaczął się zaostrzać... I jeszcze jedne wymioty, tym raz więcej... Spłakała sie strasznie. I ten ból głowy... Zanim zdążyliśmy się spakować, Lenka zasnęła. Zabraliśmy ją taką śniętą do samochodu. W drodze do szpitala zwymiotowała jeszcze raz...
A w szpitalu... Odżyła! Jakby nigdy nic! Pan Doktr ją obejrzał, pobrali krew do badania. A Lenka odzyskała swój szpitalny flow. Zagaduje pielęgniarki, żartuje z Panem Doktorem...
Oby to tylko była chwilowa niedyspozycja.
Tylko przepustki szkoda... :(




Po długim oczekiwaniu na płytki - zamówione rano przyjechały dopiero ok. 13.00, wreszcie wyszliśmy. O 15.00 byliśmy w domu.
Pan Doktor pozwolił nam zostać aż do poniedziałku rano, choć wypuszczał nas niechętnie.
W domu było super... Zjedliśmy fajny (choć lekkostrawny ;)) rodzinny obiad - Lenka wcięła aż dwie michy. Później dziewczyny bawiły się razem świetnie. Budowały z klocków, biegały po mieszkaniu, wałkowały po łóżku... Matil była przeszczęśliwa - ciągle łapała Lenkę za rączkę i wołała - Lena, oć!
Lenka też bawiła się świetnie. Niestety, w pewnym momencie zaczęła narzekać na ból główki, potem położyła się w łóżeczku - kazała sobie czytać bajki. Myśleliśmy, że jest zmęczona, przeładowana emocjami... Ale nie - za jakąś godzinę pojawiły się wymioty. Zadzwoniliśmy do szpitala - Pan Doktor kazał nam wracać. Ból główki zaczął się zaostrzać... I jeszcze jedne wymioty, tym raz więcej... Spłakała sie strasznie. I ten ból głowy... Zanim zdążyliśmy się spakować, Lenka zasnęła. Zabraliśmy ją taką śniętą do samochodu. W drodze do szpitala zwymiotowała jeszcze raz...
A w szpitalu... Odżyła! Jakby nigdy nic! Pan Doktr ją obejrzał, pobrali krew do badania. A Lenka odzyskała swój szpitalny flow. Zagaduje pielęgniarki, żartuje z Panem Doktorem...
Oby to tylko była chwilowa niedyspozycja.
Tylko przepustki szkoda... :(
Słodkie dziewczyny!
OdpowiedzUsuńewa
Patrzac na te urocze zdjecia widac ze dziewczyny fajnie sie bawily. Szkoda ze Lenusia nie mogla zostac do rana ale w koncu nadejdzie ten dzien i bedziecie razem-goraco Wam tego zyczymy!!! Kaska,Szymon,Roza i Jaga
OdpowiedzUsuńUda się na pewno, jeszcze trochę wytrwajcie! Trzymam za wszystkich Was kciuki! Piękne zdjęcia,a Matil jaki szczęśliwy!! Obu tym pięknym dziewczynom życzę najszczęśliwszego Dnia Dziecka pod słońcem!!! I DUUUUŻOOO zdrówka!
OdpowiedzUsuńmoże Lena po prostu tak się zemocjonowała i zachłysnęła wolnością... Drugi raz na pewno będzie lepiej, oby ten drugi raz był jak najszybciej
OdpowiedzUsuń